lipca 11, 2022

O lewej ręce


Synowiec mój został obdarzony leworęcznością. Cały jest lewy. Lewa ręka, lewa noga, lewe oko. To i tak wygrana na loterii, bo podobno ci zygzakowaci, lewo-prawi, mają jeszcze trudniej. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale leworęczni mają wiecznie pod górkę! Czy to guziki zapinać, czy to odkręcić słok, posługiwać się myszką...

Nadszedł czas na naukę pisania. Takiego poprawnego, a nie stawianie drukowanych liter. Ułożenie ręki, żeby cokolwiek widział i nie drapał ołówkiem po kartce to większe wyzwanie, niż mogłabym się spodziewać. Mało tego, Mały Chłopiec leci z tekstem z prawej na lewo. I to w lustrzanym odbiciu. Wszystkie K, B, R mamy w drugą stronę. Jak da Vinci . To jego naturalny kierunek i zupełnie się nad tym nie zastanawia. Kiedy go poprawiam, że halo, w drugą stronę, robi zwrot i leci w przeciwnym kierunku. Ja bym się musiała zastanowić, kiedy i jak te litery odwrócić, a on robi to zupełnie odruchowo. Wakacje postanowiłam wykorzystać na korektę ułożenia ręki, bo biedny wygina nadgarstek w jakiś cudaczny sposób i prędko się męczy. Najzwyczajniej w świecie boli go ręka od tych wygibasów. Na szczęście pani przedszkolanka pokazała nam świetne ćwiczenia dla leworęcznych i mamy na czym pracować.

W piątek Mały Chłopiec był na diagnozie SI. To taka diagnoza w kierunku zaburzeń sensorycznych. Jako niemowlak miał problem z mięśniami i pewne rzeczy ciągnalą się za nim do dzisiaj. Ćwiczenia pomogą mu wskoczyć na właściwy tor. Oczywiście pani terapeutka popłakała się już po kilku minutach, bo mała gwiazda.. No, był sobą, po prostu.

Najpierw testy logopedyczne. Standardowa książka, gdzie dzieci nazywają przedmioty, a logopeda notuje wymowę konkretnych liter.

-Co to za krzyżyki mi tam pani wstawia?

-To są plusiki za poprawną wymowę.

-Aha.

Dotarliśmy do obrazka, przy którym Mały Chłopiec orzekł: mniszek.

-Ale popatrz, co to jest? - zachęca pani terapeutka.

-Mniszek. 

-Na łące rośnie, żółty taki.

-Mniszek.

-Ale przyjrzyj się słoneczko, taki kwiatek żółty. Mle... Mlee... Mlecz.

-Mniszek. Mniszek lekarski. Mlecz to potoczna nazwa, mówi się mniszek lekarski- rzecze Młody Człowiek z całą stanowczością, jaka może się zmieścić w sześciolatku.

-A to co?

-Gęś Kaczka? 

-Biały taki, popatrz...

-Bocian?

-Ła... łaaaa... Łabędź. Widzisz, to łabędź.

-Proszę pani, ja mogę powiedzieć, czym się różni diplodok od brachiozaura. Na gęsiach się nie znam.

No tak. Mały Chłopiec jest ekspertem od dinozaurów. Gęsi, kaczki i inne takie nie mają dla niego większego znaczenia. Chyba, że jako kotlet lub jajecznica. I nieważne, że mieszka na wsi. Gdyby w zagrodzie biegały dilofozaury, to możemy porozmawiać. Drób nie jest interesujący.

Generalnie pani terapeutka okazała się być bardzo rozsądną osobą. Zadałam jej kilka szczegółowych pytań i wykazała się ogromną wiedzą. I na szczęście dzieli pogląd o tym, że terapia jest dla dzieci, które jej potrzebują. Teraz mam wrażenie, że zrobiła się wręcz moda na terapie. Jeśli dzieci nie mają jakiejś dolegliwości i nigdzie nie chodzą, to coś jest nie halo. Każdy musi mieć orzeczenie o czymkolwiek... Niegrzeczny albo po prostu żywy dostaje łatkę ADHD, a spokojny zostaje autystykiem lub przynajmniej aspargerem. W dziwnym kierunku zmierza ten świat. Widziałam wiele dzieci, z którymi serio trzeba coś zrobić, żeby im pomóc... A w tych przypadkach najczęściej kompletnie nikogo to nie interesuje. Za to że zwyczajne dzieci, które po prostu mają taką, a nie inną naturę, dorabiają się orzeczeń o czymkolwiek.

-Słoneczko, a ty masz już dziewczynę? Albo narzeczoną?

-Proszę pani, ja mam sześć lat. Nie mogę się żenić, to nielegalne.

No, logiką to on umie zabić. Argument solidny jak cegła. 

-I proszę się skupić, bo mi tam już dwóch plusików brakuje. Widziałem, że pani nie odnotowała.

Także ten. Nie wiem skąd, ale jest wygadany jak nikt inny w rodzinie. Odważny, rzeczowy i lubi wyzwania. Gdyby go porwali, jeszcze tego samego dnia przyprowadzą go z powrotem. I jeszcze przyniosą mu pudełko lodów miętowo-czekoladowych. Życie z tym człowiekiem to jedna wielka przygoda.

5 komentarzy:

  1. Mały Człowiek rozwalił system swoimi odpowiedziami. Automatycznie przypomniało mi się, jak przed liceum trafiłam do poradni psychologiczno-pedagogicznej, aby dali mi zaświadczenie o potrzebie kształcenia specjalnego z uwagi na niepełnosprawność. Jedno z pytań brzmiało - co to jest węgiel? Na co bez namysłu odpowiedziałam, że to fulerenowa odmiana węgla. Podobno babeczka była w takim szoku, że aż dzwoniła do szkolnej pedagog, aby się o mnie dopytać. Też jestem leworęczna. Chociaż jestem jeszcze z tego pokolenia, które próbowało się przestawić na praworęcznych. Koszmarrr... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podałaś bardzo konkretna, rzeczowa odpowiedź :D Dzieci są bardzo logiczne. Nie brakuje im wyobraźni, a jednocześnie potrafią bardzo sensownie poskaldac świat do kupy. Szkoda, że potem gdzieś się to gubi po drodze. Podziwiam leworęcznych, serio! Cały świat na prawo, wszystko pod prąd. Na szczęście już nikt z leworęczności nie robi takiej afery jak kiedyś. Całe szczęście, że podejście się zmieniło. Mój tata jest praworęczny, ale jak wspominał, w wojsku zawsze strzelał z lewego oka. I lewą ręką gra w ping-ponga. Ja też. Nie mam pojęcia dlaczego :D

      Usuń
  2. Kiedyś leworęczność była "wadą"... Tata miał kolegę, którego na siłę uczynili praworęcznym. Co za czasy i kompletny brak wrażliwości w temacie.
    Ja też byłam poddawana takim testom w dzieciństwie, ze względu na niepełnosprawność. Odpowiadałam jak grzeczna dziewczynka, ale w niektórych momentach miałam bardzo podobne myśli do Małego Chłopca :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do dzisiaj starsi ludzie mają wbite do głowy, że leworęczność to pomyłka natury. Na szczęście kolejne pokolenia się z tym oswoiły i nikt już nie robi dzieciom krzywdy. Dzieci mają bardzo prosty i logiczny sposób myslenia. Potem powstają z tego nieźle kwiatki. Te złote myśli Małego Chłopca zapisuje do zeszytu. Posmieje się chłopak na stare lata ze swojej błyskotliwości, a jakże :D

      Usuń
  3. Moja siostra jest leworęczna, ale bardzo zręczna :). Za to brat praworęczny, ale lewooczny, taka mieszanka jak wspominałaś, też było ciężko nauczyć go dobrze pisać.
    Spokojnie wszystko da się wypracować i po czasie nawet zapomni o tych niedogodnościach, za to inteligencją jeszcze nie raz zabłyśnie. Genialny chłopak, uśmiałam się <3 Taki to sam mógłby terapię przeprowadzić hihi.
    Co do wysyłania na nią dzieci, no najbardziej boli to, że te, które faktycznie potrzebują pomocy, nie dostają jej, albo ta pomoc jest taka na odczepkę... Nie raz się o tym przekonałam.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © zapisano przy kawie... , Blogger