kwietnia 23, 2020

O bliskich


Dzisiejszy post tworzy się w dość nietypowych warunkach.
Siedzę właśnie w poczekalni gabinetu psychiatrycznego. Za drzwiami z lekarzem rozmawia bliska mi osoba. Osoba, która zmęczona walką z samą sobą przyznała się do poważnego problemu. Problemu, z którym już sobie nie radzi, ale jeszcze chce walczyć. 

Nikt z nas na czole nie nosi wypisanych swoich zmartwień i kłopotów. Mało tego, teraz nawet uśmiechy mamy zamaskowane, oczy schowane za okularami. Ale czasami i bez maseczki nic na twarzy nie wskazuje na to, co dzieje się w głowie. 

Siedzę tu z szaloną, radosną osobą. Z uśmiechniętą, energiczną młodą kobietą, która w pracy jest jak torpeda, a w towarzystwie jak iskierka - zaraża radością, porywa serca. Dla każdego znajdzie czas, dla każdego znajdzie dobre słowo. Wysłucha, pomoże, załatwi, przyjedzie i posiedzi, kiedy ktoś tego potrzebuje. 

A teraz przyznała się, że złamała się już dawno temu. I nie widzi przed sobą niczego. Tylko pustkę, która woła ją coraz głośniej. 

Czasami wspomniała komuś, że ma kiepski dzień. Że jakoś tak jej źle na świecie, że smutno. Że czuje się za mała na ten wielki świat. Ktoś to puścił mimo uszu, ktoś rzucił „wszystko będzie dobre”, „ogarnij się, nie marudź”. „Tobie jest źle? A co ma powiedzieć..., ten to ma prawdziwe problemu!”.

Nawet skorzystała z pomocy fachowca - dała się namówić. Poszła do psychologa. Może to pech, może to los... a może zwykła nieodpowiedzialność, że terapeuta nie przychodzi na spotkania bez słowa wyjaśnienia? Raz, drugi, czwarty. Więc przestała się umawiać. A psycholog przypomniała sobie o niej pół roku później zwykłym „no i co tam słychać, pani Jot?”. Wróciła na terapię. Sytuacja się powtórzyła. Pani psycholog odeszła z przychodni.

Życie toczyło się dalej. Swoje i cudze, bo cudze życia bardzo lubiły angażować ją do własnych żyć. Bez wzajemności. Źle ci? Tobie źle? Nie marudź, jak może być tobie źle?

No to przestała marudzić. Przestała mówić. Znalazła rozwiązanie. Jedno, drugie. Potem już kilka dziennie.

Ale zawołała o pomoc.

Stanęłam na głowie, ale znalazłam psychiatrę. Bo na dzień dzisiejszy psycholog to już za mało. W aktualnej sytuacji pozamykanych przychodni i gabinetów trudno uzyskać pomoc - być może sami już się musieliście zmagać z bolącym zębem, odwołanym zabiegiem albo zamkniętym z dnia na dzień szpitalem. Udało się. Nie, nie poczytuję sobie tego za jakąś zasługę. Wręcz przeciwnie, źle mi z tym, że wszystko zaszło aż tak daleko. Ale każdy dzień jest ważny, nie można czekać.

Czekam pod gabinetem. Z wielką nadzieją, że to będzie początek drogi. Drogi do lepszych dni.

Słuchajcie swoich bliskich. Miejsce dla nich czas. Nie ignorujcie sygnałów, które prowadzą na drogę jednokierunkową. Mamy w swoich rękach większą moc, niż nam się wydaje.

21 komentarzy:

  1. Musimy nauczyć się słuchać... to ważna umiejętność

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie, tak łatwo olać słowa drugiego człowieka, tak łatwo przejść obok bez zastanowienia się, że może faktycznie ta osoba ma jakieś poważne problemy. A potem wszystko narasta się i niestety te problemy które kiedyś można było jakoś prosto rozwiązać, stają się ciężącymi kamieniami. Trzeba rozmawiać, ale my Polacy tego nie potrafimy, każdy biegnie przed siebie skupiony na swoim życiu.
    Mam nadzieję, że Twojej bliskiej uda się wyjść z tych problemów. Trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Znam bardzo dużo osób, które leczą się u psychiatry. Co nam tak rozwala psychikę? Może ten pęd, natłok bodźców, zadań do wykonania, brak czasu na prawdziwy relaks. Mózg ciągle pracuje na pełnych obrotach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oby tylko p. doktor okazał/a się kompetentny/a i zrobił/a więcej niż tylko wypisanie psychotropów. Życzę Pani Jot powodzenia i powrotu do zdrowia...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawy post, czasami trzeba sobie pomóc, od tego są specjaliści, znam te problemy, to są naprawdę ciężkie sprawy

    OdpowiedzUsuń
  6. Totalna znieczulica, a nie na każdy problem pomoże pobieganie na przykład. A w obecnej sytuacji osób z problemami psychicznymi będzie jeszcze więcej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jesteśmy coraz mniej wytrzymali....
    Sama sobie się co pewien czas dziwię, że jeszcze jestem przy zdrowych zmysłach...

    OdpowiedzUsuń
  8. najgorsze jest właśnie to, że gdy staramy się coś powiedzieć, zasygnalizować, to większość reaguje właśnie stwierdzeniami: weź się w garść, masz zły dzień, inni mają gorzej.... ciężko jest zrozumieć, że ktoś ma depresję, że to nie jest widzimisię, użalanie się nad sobą, jeszcze ciężej to przyjąć, gdy osoba mająca ten problem, na co dzień jest wesoła, pomaga innym (jedno drugiego nie wyklucza, niestety), wiem coś o tym, bo sama od kilku lat borykam się z depresją (trzy poważne epizody, z leczeniem psychiatrycznym) i do tej pory, kiedy mówię o tym nowo poznanym osobom, widzę te pobłażliwe spojrzenia i uśmieszki pod nosem.....

    OdpowiedzUsuń
  9. jakie ma szczęście ta osoba, że ma Ciebie u boku!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Jako osoba, która sama ma problemy emocjonalne, powiem, że musisz być wspaniałym człowiekiem. W dobie znieczulicy i egoizmu mało kogo stać na takie gesty.
    Trzymam kciuki za udaną terapię, z całego serca.

    OdpowiedzUsuń
  11. W tej całej sytuacji ciesze się, że robiłaś wszystko, że udało się umówić wizytę u psychiatry - po prostu ciesze się, że pomogłaś tej osobie, bo ona tego po prostu potrzebuje ♥ Zawsze tak jest, że człowiek od siebie daje sto procent, a otrzymuje zaledwie 20.. ludzie patrzą się na siebie, na swoje dobro, grunt żeby ktoś ICH wysłuchał, nieważne są problemy innych ludzi..
    Kolejna kwestia, która mnie cieszy - to to, że ta osoba po prostu potrafiła powiedzieć "MAM PROBLEM", mało takich ludzi.. dużo ludzi już jest w takiej sytuacji, że dochodzi do najgorszych scen.. Ludzie mają problemy, warto pomagać nie bagatelizować. Ale warto również o nich rozmawiać!

    OdpowiedzUsuń
  12. Już dawno chodziła w "maseczce", tyle, że za uśmiechem trudno odkryć pustkę w oczach...Wspaniale, że zdążyła zawołać o pomoc...Trzymam kciuki za Was !! ;o)

    OdpowiedzUsuń
  13. Czasami i tych sygnałów nawet nie widać. Będąc bardzo bliskim przyjacielem można liczyć, że ta osoba sama nam powie o kłopotach jakie ma. I wtedy otrzymujemy szansę by pomóc, bo nie każdy tego chce.

    OdpowiedzUsuń
  14. Taka osoba jak Ty to skarb. U mnie w rodzinie kiedy dochodzę do swoich praw to nic nie daje.

    OdpowiedzUsuń
  15. Dlatego tak ważna jest rozmowa. Nigdy nie wiemy co kogoś dręczy w środku.

    OdpowiedzUsuń
  16. Bardzo dobrze, że zareagowałaś ;) ludiz etak często mają coś w dupie, kiedy usłyszą 'że wszytsko jest okej' mimo że wszystko dookoła mówi, że nie jest okej... no ale ;) ta to właśnie jest, że się już nie marudzi bo po co ;)
    oby Twojej znjaomej wszytsko powoli się ułoży i było rzeczywiście dobrze ;) najważniejsze, że chce ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Trzymam zatem mocno kciuki. Czasem faktycznie bagatelizujemy pewne rzeczy, nie widząc tego, co dosłownie mamy przed oczami... Świetnie, że zareagowałaś i że znalazł się lekarz mogący przyjąć pacjenta w czasach epidemii...
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie zawsze ludzie chcą pomocy - chociażby wizyty u lekarza. Wiem, bo przechodziłam przez to z ojcem. Zagnębił się na śmierć - dosłownie ale nie przyjął pomocy od nikogo

    OdpowiedzUsuń
  19. Kiedyś przeczytałam mądry cytat- ludzie, którzy często i głośno się śmieją, noszą w sobie wiele smutku...a my czasem tego nie zauważamy.

    OdpowiedzUsuń
  20. To jest najgorsze, jeśli ktoś się na co dzień uśmiecha to nie potrzebuje pomocy, jeśli ktoś ma wszytko to musi być szczęśliwy i koniec. Każdy patrzy na własne problemy dlatego tak jest. Z niekompetentnymi psychologami też się wiele razy spotkałam a to strasznie zraża ludzi. Człowiek musi się mocno przełamać, żeby w ogóle pójść na terapię, a jak raz się zrazi trudno go namówić by wrócił.
    Z całego serca życzę osobie o której mówisz zdrowia i siły. Oby się nie poddała, a Ty jesteś wspaniała, że jej nie zostawiłaś w potrzebie :). To naprawdę dużo znaczy dla takiej osoby, wiem bo też nią byłam.

    OdpowiedzUsuń
  21. W dzisiejszych czasach coraz częściej można zauważyć takie problemy. Na ogół szczęśliwe, uśmiechnięte osoby w głębi duszy cierpią i nie potrafią się do tego przyznać, ani poprosić o pomoc. Trzeba mieć oczy otwarte i umieć wysłuchać najbliższych.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © zapisano przy kawie... , Blogger