Są dwie niewątpliwe oznaki prawdziwej, nieodwołalnej wiosny.
Po pierwsze, las z dnia na dzień robi się całkowicie zielony. Serio. Jednego dnia widać było gałęzie, pączki, nieśmiałe listeczki. Nocą spadł deszcz. Rano wstałam - a tam milion odcieni zieleni. Jest pięknie!
Po drugie, w moim starym oplu kontrolki zaczynają mrugać na pomarańczowo. Ma to niewątpliwy, aczkolwiek wciąż niewyjaśniony związek z temperaturą za oknem. Zaczyna świecić lampka silnika - znaczy przyszła wiosna.
Oprócz niewątpliwych i pełnych nadziei na lepsze dni objawów, dopadł mnie też kryzys. Taki wiecie, bunt nastolatka. Mam dość tego siedzenia w domu, chcę ruszyć w świat, poruszyć niebo i zrobić milion rzeczy (których pewnie w sprzyjających warunkach i tak bym nie zdobiła, ale teraz chcę ich bardziej na przekór.)
Chyba najbardziej brakuje mi randkowania z mężem. Zazwyczaj w sobotę wieczorem urywaliśmy się z domu na parę chwil. Nieważne, czy na kawę i ciastko, na romantyczną kolację czy po prostu na spacer po lesie albo zwiedzanie okolicznych wiosek. Tak po prostu, żeby spędzić parę chwil tylko we dwoje. Lubiłam się ładnie ubrać, przygotować, jakbym naprawdę wybierała się na randkę - choć mój luby szykował się tuż obok. Ale był to taki czas dla nas. Bardzo mi tego brakuje.
Moje buntownicze zapędy i awanturnicze plany podbijania świata skutecznie ukróciła migrena. Zapakowała mnie do łóżka na trzy dni. Echo tego bólu czuję jeszcze gdzieś za okiem i z tyłu głowy. Nie miałam siły żyć, w pracy wzięłam urlop, bo pół dnia spędziłam leżąc na biurku i powstrzymując wymioty. Taaaka impreza!. Zawsze trzeci dzień jest najgorszy - zaczynają mi pulsować wszystkie zęby i mam wrażenie, że za chwilę zaczną wypadać jeden po drugim.
No, tyle o przyjemnościach. Z dobrych wieści natomiast chciałam napisać, że wypucowałam rower i przeżyłam pierwszą wyprawę bez większych cierpień dnia następnego. Rozsądnie wybrałam krótką trasę, mierząc siły na zamiary. Taka jestem przezorna... (a tak naprawdę to po prostu zapomniałam komórki i bałam się, że umrę w lesie i nikt mnie nie znajdzie, nie uratuje, zjedzą mnie wilki, a zające będą się ze mnie śmiały, że na wyprawę się wybrała, a zadyszkę złapała już za furtką... ale to taka mała tajemnica.)
No, tyle o przyjemnościach. Z dobrych wieści natomiast chciałam napisać, że wypucowałam rower i przeżyłam pierwszą wyprawę bez większych cierpień dnia następnego. Rozsądnie wybrałam krótką trasę, mierząc siły na zamiary. Taka jestem przezorna... (a tak naprawdę to po prostu zapomniałam komórki i bałam się, że umrę w lesie i nikt mnie nie znajdzie, nie uratuje, zjedzą mnie wilki, a zające będą się ze mnie śmiały, że na wyprawę się wybrała, a zadyszkę złapała już za furtką... ale to taka mała tajemnica.)
Rzeczywiście bardzo dobrze widać oznaki tego, że wiosna się u nas rozgościła i to bardzo mnie cieszy. 😊
OdpowiedzUsuńTen czas w roku, to mój absolutnie ulubiony moment. Kiedy właśnie pojawiają się listki, kwiaty na drzewach. Parę dni temu spadł u nas deszcz i po nim wszystko po prostu wystrzeliło - jak w przyspieszonym tempie. I drzewa zaczęły nabierać tak pięknego, soczystego, zielonego koloru, którego tak brakowało przed deszczem.
OdpowiedzUsuńMi też brakuje wychodzenia z domu :( A wiosna to najpiękniejsza pora roku.
OdpowiedzUsuńWiosna choć inna i dziwna, ale nadal piękna! Uwielbiam kwiaty, naturę budzącą się do życia i to ciepłeko, któro poprawia nastrój nawet w najgorszym momencie :) jest wiosna i jest pięknie!
OdpowiedzUsuńDziękuję za mądre słowa na moim blogu :) Bardzo mi się podobały i współczuję, że miałaś migrenę to musiało być okropne.
OdpowiedzUsuńWychodzenia z domu brakuje chyba każdemu z nas. Na szczęście już można wychodzić np. do parków i lasów, więc jest ciut lepiej niż w połowie kwietnia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Wiem o czym piszesz, wiem, co to migrena, wrrr...
OdpowiedzUsuńA poza tym, świat natury jest przepiękny...
I na randkę znajdziecie sposób :D
OdpowiedzUsuńWiosna nadeszła na 100%.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o migreny to cierpię na nie od .... zawsze. A jest tych migren kilka rodzajów...
Zapraszam na spacer do mnie :-)
Bardzo inteligentne macie zające...;o)
OdpowiedzUsuńU nas już ta wiosna prawie się skończyła. Bzy przekwitają.
OdpowiedzUsuńPrzegrzewa Ci się samochód? Chyba go rozumiem...
Migrenę miałam dwa razy w życiu. Ta druga była nawet stosunkowo niedawno i łączyła się w bólach z zębami. Współczuję.
Mój rower jeszcze czeka na pierwszą wyprawę...
OdpowiedzUsuńZ upragnieniem czekałam na wiosnę :)
OdpowiedzUsuńMi też brakuje wychodzenia z domu, tęsknię za ludźmi i w ogóle ciężko. Wiosna już się rozgościła i jest pięknie. Migreny współczuję, co prawdy to nie moja kumpela, ale wiem, że potrafi dać popalić. Pozdrawiam serdecznie!!
OdpowiedzUsuńmam nadzieję,że randki wrócą, na razie musicie być kreatywni i randkować w domowym zaciszu, choć do lasu można iść!
OdpowiedzUsuńTygodnia bez migreny!
Mnie po pierwszej jeździe na rowerze bolały wszystkie mięśnie!
okularnicawkapciach.wordpress.com
Też muszę wypucowac rower
OdpowiedzUsuńMigrena to okropna przyjaciółka, współczuję.
OdpowiedzUsuńWiosna przepiękna, z jednej strony przez tą kwarantannę jesteśmy od niej odcięci, ale z drugiej... Mam wrażenie, że jak już wychodzę z domu to wszystko mnie zachwyca - kwitnące drzewa, zieleń trawy, wybuchająca forsycja, odurzający zapach wiosny, a nawet deszcz! To niesamowite, zawsze kochałam naturę, ale teraz odczuwam to 3x bardziej. ;)
Życzę wspaniałych randek, my też początkowo trochę mieliśmy z tym problem, ale teraz patrzymy na to bardziej jak na wyzwanie. ;) Teraz nawet wspólne czytanie bywa bardzo romantyczne. ♥
HAHAHA! Też mam starego opla i dokładnie taki sam problem - z tym, że u mnie już na zmianę każdej pory roku świecą kontrolki. W zeszłym tygodniu zaś wręcz przeciwnie - wszystko przestało świecić (o ironio!), bo wysiadł akumulator. xDDDD
OdpowiedzUsuńCo do randek z mężem - zawsze można zrobić taką w domu :) wiem, że jest trudniej się zebrać i w ogóle, ale fajnie jest się przygotować i na przykład ładnie ubranym siąść do jakiejś kolacji przygotowanej ze szczególniejszą starannością :)
Nie zazdroszczę migreny :/
OdpowiedzUsuńciekawy wpis, podoba mi się jak piszesz :)
pozdrawiam !
Pączuszki kwiatuszków! :) Wiosna, wiosna, wiosna ah to Ty!
OdpowiedzUsuńU nas w Norwegii w ogole inaczej to przebiegało :) nie było żadnych nakazów i zakazów. Wszystko minęło po ciuchu, ale tez troche inaczej tutaj jest ze wzgledu na ilosc ludzi :)
OdpowiedzUsuńnorwegie bowiem zamieszkuje niecałe 5 mln ludzi, a Polskę jednak znacznie więcej. Duzo siły przesyłamy! i buziaki! :)
No i bzy... a rower to zaniedbałam muszę nadrobić ;)
OdpowiedzUsuńTeż chcę z przekory teraz wiele rzeczy porobić :)
OdpowiedzUsuńW tym roku jestem wyjątkowo podjarana tym, że wszystko się rozwija i rośnie, bo sama sobie zasiałam różne zioła i warzywka i nie mogę się napatrzeć, jak rosną!
OdpowiedzUsuńWitaj pięknym majowym porankiem
OdpowiedzUsuńMój stary rower już od tygodnia w użytku. Wczoraj rano jechałam przez pusty, zachwycający park.
A migreny współczuję.
Pozdrawiam śpiewającymi ptakami za oknem
Bardzo optymistyczny, naprawdę wiosenny post. Pozdrawiam i życzę miłych wypadów do lasu.
OdpowiedzUsuń