kwietnia 04, 2020

O siedmiu rzeczach - kolejne dwie


W poprzednim wpisie wspominałam o tym, że spać po nocach nie mogę... więc leżę i myślę. I wymyśliłam wymyślenie siedmiu małych rzeczy, których wspomnienie wywołuje uśmiech. I choć są małe, nieistotne dla nikogo i nie mają wpływu na losy świata, zapisały się w mojej pamięci jako coś, co pamiętać warto.

3) Sto książek

Miałam kiedyś listę stu książek, które chcę przeczytać. 

Pozycje na tej liście były przeróżne. Postanowiłam przeczytać klasyki, które we własnym przekonaniu jako mól książkowy powinnam znać, albo chociaż spróbować przełknąć - bo nie powiem, czytać uwielbiałam, próbowałam wszystkiego, choć nie wszystko do mnie trafiało. No umówmy się, wielbiciel kryminałów nie musi się odnaleźć wśród harlequinów, ale powinien choć wiedzieć, dlaczego to nie jego bajka. A nie, że fe i nie-bo-nie. Harlequina też czytałam, a co!

I tym sposobem dotarłam „Damy Kameliowej”, którą pokochałam. Poznałam poczucie humoru Wiktora Hugo - kto by się spodziewał, że autor z początku dziewiętnastego wieku tak bardzo przemówi to mojej wyobraźni ironicznymi docinkami? Odkryłam Samuela Becketta, któremu szczerze oddałam serce, za „Końcówkę”, przeżywaną dziesiątki razy, z zaciśniętymi zębami powstrzymują łzy. Poznałam się bliżej z Orwellem, obraziłam się na Hemingway’a za „Pożegnanie z bronią”. Pokochałam Borgesa, którego „Triada” stała wyryła mi się głęboko w duszy. Poznałam treści niespodziewane i niesamowite, jak „Gdy oślica ujrzała anioła”, autorstwa Nick’a Cave’a, którego nawet nie podejrzewałabym o popełnienie książki. Spotkałam Whartona, który ustami Alonso wypowiedział najbardziej przerażającą prawdę o niechceniu siebie. Spotkałam się z Eco, którego kolekcja teraz dumnie prezentuje się w mojej osobistej bibliotece. Niejedną noc spędziłam z Szekspirem, pochłonęłam go w całości, a "Sen nocy letniej" już na zawsze pozostanie najbardziej raniącym sercem dramatem, choć niby jest komedią z happy endem. Zaprzyjaźniłam się z Tołstojem, oczarowana jego światem. Zmierzyłam się z Juliuszem Verne, który przyznam szczerze, zupełnie mnie pokonał. Pochłonęłam "Peanatemę" Stephensona, przedziwną i fascynującą. Podziwiałam "Mistrza i Małgorzatę", których w latach szkolnych nie było mi dane spotkać, tak jak "Fausta"Goethego - ale może to i lepiej, bo byłam do czytania znacznie lepiej przygotowana. Sięgnęłam po książki, których nigdy bym nie wzięła do ręki - sama nie do końca wiedząc czemu. 
Przeczytałam w życiu tysiące książek, niektóre kilka, kilkanaście razy. A dzięki mojej "liście stu książek" poznałam wiele fascynujących tytułów i jestem z siebie dumna, że jak postanowiłam, tak zrobiłam.

4) Atlantis z muzyką na żywo
Lubię filmy. Lubię kino, lubię oglądać różne rzeczy – nie mam sprecyzowanego ulubionego gatunku
Bawią mnie stare filmy jak "Pół żartem, pół serio" i "Ocean's eleven" - ale nie, nie to z Georgem Clooney'em i Brad'em Pitt'em, tylko to stare, sprzed pół wieku, gdzie główne role grali Dean Martin i Frank Sinatra. Wzruszam się przy "Karmelu", płaczę na "Zielonej mili", a końcówki "Niekończącej się opowieści" nigdy nie pamiętam, bo nic nie widzę przez łzy. Wychowałam się na "Parku Jurajskim" i wciąż kocham te dinozaury! Uwielbiałam "Indianę Jones'a" i chciałam nim zostać w przyszłości. Niestety okazało się, że do tego potrzebna jest znajomość geografii, a z nią mi nigdy nie było po drodze... i tak oto umarło moje marzenie o zostaniu łowcą artefaktów. Tak czy inaczej, mam całą długą listę ulubionych filmów i anime, do których czasem wracam.
Zawsze podobała mi się też atmosfera nocy filmowych. Byłam kiedyś na takim reżyserskim pokazie „Władcy Pierścieni”. Pełne kino, wszyscy w doskonałych nastrojach, znający fabułę na pamięć, a i tak było super. Panowała tam taka dziwna atmosfera – jakby wszyscy się znali. Ludzie zagadywali do sąsiadów, wymieniali się numerami telefonów, umawiali na spotkania. Bardzo pozytywne to było.
Ale lubię też kino nieme. Takie wiecie, czarno-białe obrazy sprzed pierwszej wojny światowej. Prawdziwa magia. Bez komputerowych efektów specjalnych, ale z fantazją i pomysłem. Szalone dekoracje, plenery malowane na szybach, nakładane klisze... Swego czasu miałam całą kolekcję takich niemych perełek, a na studiach pisałam o nich prace. Czasami w takich małych, studyjnych kinach organizowane są pokazy tego typu filmów z muzyką na żywo. W końcu udało mi się na taki pokaz pójść.
Wyświetlano „Atlantis” z 1913 roku. W małej sali pokazowej, nie w kinie, a w muzeum. Bilety rozeszły się w mgnieniu oka, a było ich może z 50 sztuk. Niesamowite przeżycie. Do dzisiaj zachowałam ten bilet na pamiątkę. Pokaz był przepięknie przygotowany, poprzedzony prelekcją, a sam występ bardzo klimatycznie poprowadzony. Grający na pianinie chłopak otrzymał owacje na stojąco – film trwał jakieś dwie godziny! Muzyka towarzyszyła obrazowi, a świadomość tego, że wszystko dzieje się "teraz"... Wspaniałe przeżycie. Zwłaszcza dla kogoś, kto lubi filmy. Szczerze polecam - niezwykłe doświadczenie.

* * *

Wczoraj byliśmy na pikniku.

Młody Człowiek wstał z rana i wszedł do szafy. Dzieci podczas kwarantanny również zachowują się w sposób nietypowy, starałam się więc nie zadawać pytań i niczemu nie dziwić. Wyszedł po dłuższej chwili, wynosząc ze sobą koc.
- Zrobimy dzisiaj piknik - zakomunikował.
Przygotowywał się cały dzień. Przyniósł talerzyki, kubki, owoce, słodycze, małe pomidorki koktajlowe - zawsze je zabieram. Nie ma pikniku bez pomidorków, oł noł. Zapakował do plecaka chusteczki, butelkę wody i zestaw ubrań.
- Zawsze zabierasz mi spodnie i koszulkę, gdybym się ubrudził - wyjaśnił, widząc moją minę. Idąc tym tokiem rozumowania nie sposób było odmówić mu racji. Przyniósł książeczki i zabawki... Zaczęłam się obawiać, że i kawę przyjdzie mi w termosie zrobić, ale na szczęście zgodził się na dzbanek z ekspresu.
Tym sposobem spędziliśmy popołudnie w malowniczych okolicznościach przyrody, siedząc na kocyku pomiędzy łóżkiem i szafą, podziwiając widok z okna i siebie nawzajem.

Przyznać trzeba, że pomysł był przedni - z braku lepszych możliwości, w aktualnych warunkach, domowy piknik też jest fajny!


23 komentarze:

  1. Też przeczytałam kiedyś Harlequina i całkiem niezły mi się trafił, bo z wątkiem detektywistyczno-magicznym, więc nie zanudził mnie. Myślę, że każdego rodzaju książka może być fajna, jeśli fabuła i sposób pisania będą w porządku. Nawet zwykłe książki o miłości, za którymi nie przepadam, zdarzają się wciągające, jak chociażby fenomenalna "Spóźnieni kochankowie". Lata temu ją przeczytałam, a do tej pory wspominam.

    Indiana Jones zawsze mi się podobał, a potem odkryłam Larę Croft i chyba we wszystkie gry z nią już zagrałam w dzieciństwie. :D Filmy wszystkie mi się podobały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja poprosiłam koleżankę zaczytującą się w harlequinach o coś przyzwoitego ;)

      O tak, Lara również mnie ujęła :D była takim nowocześniejszym Indianą, a do tego okazało się, że dziewczyna też potrafi! :)

      Usuń
  2. mi się marzy taki niemy film, czarno biały z muzyką na żywo... Najdziwniejszy film oglądałam na dachu teatru o północy,z jednej strony Taxi Teheran, a z drugiej gdańska starówka, niesamowite przeżycie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej :) Jeśli chodzi o książki to super. Ja czytałam je. Byłam w teatrze na Mistrz i Małgorzata i było cudownie. hahaha Możesz czytać po nocach mojego bloga , tam jest dużo tekstu hahahaahahah. Dziękuję za odwiedziny :):)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zieloną Milę zawsze chciałam zobaczyć

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film długi, z elementami fantastycznymi, ale bardzo ciepły i wzruszający :) polecam, serio :)

      Usuń
  5. Najwięcej książek przeczytałam w sanatorium w Ciechocinku. Byłam tam kiedyś z Mamcią. Ona oglądała TV a ja pochłaniałam lektury- jedną za drugą. Przynosiłam z biblioteki z 3 pietra. Miałam wtedy takiego nosa do książek- trafiły mi się rewelacyjne... i maraton... A moim najukochańszym filmem wszech czasów jest: "9 i pół tygodnia" :) Nie z powodu fabuły tylko wszystkiego innego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książki ratowały mnie przy każdym pobycie w szpitalu. Towarzyszki z sali oglądały seriale, a ja siedziałam w literkach :) kiedyś koleżanka mnie odwiedziła i przyniosła książki o dziwnych, kolorowych okładkach... a teraz mam ich całą kolekcję na półce, bo trafiły do mnie idealnie :D znam ten film :)

      Usuń
  6. Ja uważam, że w życiu warto próbować wszystkie. To nie jest tak, że w swojej głowie powiemy sobie "nie i koniec".. ale kluczowe jest "dlaczego"? Bo jesli ktoś czegoś nie próbował, nie widział, nie czytał to dlaczego "nie"? Ja uwielbiam kryminały, ale jestem otwarta na wszystkie nowości i ciekawe pozycje ☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak :) też mam swoje ulubione kategorie, ale trzeba mieć oczy szeroko otwarte, żeby nie przegapić czegoś fajnego :) i nawet, jeśli coś totalnie nie podejdzie, to chociaż wiadomo z jakiego powodu, a nie z ignorancji ;D

      Usuń
  7. Nie czytałam Damy Kameliowej. Musze nadrobic bo to wstyd nie znac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniała książka, polecam :) a i film, naszej, polskiej produkcji warto zobaczyć - z przepiękną Anną Radwan w roli Małgorzaty

      Usuń
  8. Piknik na pewno sie udał, bardzo kreatywnie :)
    Ja uwielbiam czytać książki, najbardziej thrillery psychologiczne, książki obyczajowe z nutką romantyzmu i od czasu do czasu sięgam po dramaty i wyciskacze łez. Nie mogę się tylko przekonać do fantastyki, o ile Cień Wiatru i wszystkie książki tego autora wręcz pochłonęłam, z Wiedźminem się męcze i nie wiem czy w tym roku go przeczytam, choć z ciekawości chciałabym ogarnąc wszystkie części (narazie jestem na 3)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, thrillery też lubię! Psychologiczne i medyczne zwłaszcza. Cień wiatru na tyle mi się podobał, że przygarnęłam go do domowej biblioteczki :)

      Usuń
  9. Podoba mi się pomysł z taką listą, chyba zrobię sobie podobną. Lubię czytać klasyki, a niestety nie sięgam po nie za często. Teraz się znów za nie zabrałam. ;) Nawet taki piknik w domu może być ciekawy, fajny pomysł na spędzenie czasu. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak lista motywuje. A do tego każdy odhaczony punkt daje satysfakcję! :D

      Usuń
  10. Tak dzieci teraz zachowują się bardzo dziwnie ;) Moja Jagodzianka ciągle skacze po łóżku... już nie mam na to słów ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja choruję na nowotwór i niestety często jestem w szpitalu, więc nie wyobrażam sobie, aby nie zabierać tam ze sobą książek. Telewizji praktycznie w ogóle nie oglądam. Fajnie tu u Ciebie kochana i zostaję na dłużej. 😊 ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wyobrażam sobie szpitala bez książek - ale własnie podczas pobytów trafiłam na kilka niespodziewanie świetnych tytułów, które mam w bibliotece do dziś. ot, tyle pożytku. życzę Ci mnóstwo, mnóstwo zdrowia! rozgość się, serdecznie zapraszam :)

      Usuń
  12. Przypomniało mi się budowanie szałasu pomiędzy krzesłami z moim synem...

    OdpowiedzUsuń
  13. Domowy piknik? W gronie rodziny najlepszu :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © zapisano przy kawie... , Blogger