kwietnia 02, 2020

O siedmiu rzeczach




Zmiana czasu zupełnie rozregulowała mi rytm dnia. Pracuję teraz w kratkę, przez co każdego ranka zastanawiam się, czy mogę spać, czy jednak muszę wstać? Do tego cała koronasytuacja, stres, mnóstwo spraw na głowie i w efekcie nie śpię przez pół nocy. Rano boli mnie głowa, jestem zmęczona, a wieczorem znów nie mogę zasnąć. Leżę więc i myślę.

O czym?

Aktualnie mamy na świecie totalny przewrót codzienności. Martwimy się o nabjliższych, martwimy się o siebie - bo co będzie, jak mnie nie będzie? Martwimy się o to, czy przyniesiemy z pracy niespodziankę - bo niestety, wielu z nas musi do pracy chodzić. I pocieszamy się tym, że dobrze, że chodzimy, bo przecież tysiące osób nie wiedzą, czy jutro nadal będą pracować... Świat stał się przerażającym miejscem, a dom azylem i więzieniem jednocześnie. Robimy, co możemy, żeby jakoś funkcjonować, żeby układać swoją rzeczywistość na nowo. Grzecznie witamy się z sąsiadką, jednocześnie bojąc się do niej zbliżać. Odwlekamy wszystkie nasze plany na "kiedyś". Życzymy sobie w duchu, żeby nie rozbolał nas ząb, żeby nic nie wpadło do oka, żeby nie złamać palca, bo nic nie działa tak, jak powinno i tak do końca niewiadomo, gdzie szukać pomocy. Gdzieś tam pojawia się strach, że pójdę z palcem, a wrócę z wirusem, pójdę z zębem, a wrócę z wirusem... Na Waszych blogach czytałam już mnóstwo przemyśleń na ten temat. I chyba obawy mamy wszyscy podobne. Tak samo jak nadzieję na to, że wszystko wkrótce zacznie się lepiej układać.

Dość mam takich myśli za dnia. A tu noc długa... Więc? Więc najpierw postanowiłam wymyślić siedem rzeczy, z których jestem zadowolona, które mi się udały, które miło wspominam i choć nie są dla nikogo nieistotne, są dla mnie ważne. Żeby to było coś dobrego, pozytywnego, wywołującego uśmiech. I wymyśliłam.

1) Zobaczyć Meteory

Dawno, dawno temu, kiedy internet nie był jeszcze tak powszechny, router robił takie dziwne piiip-ziuup-biii! zanim się podłączył do sieci, haseł wyszukiwało się przez Onet albo WP, a google nie rządziło światem… ktoś pamięta te czasy? Otóż wtedy, bardzo dawno temu, szukając czegoś na temat pewnego zespołu muzycznego, trafiłam na hasło Meteory. Kojarzycie? Takie prawosławne monastyry, klasztory wybudowane na szczytach gór. Widok był imponujący, niesamowity i wywołujący zasadnicze pytanie - jak oni to zrobili?! Zdjęć znalazłam niewiele, aczkolwiek zrobiły na mnie piorunujące wrażenie. Chciałam zobaczyć je na żywo. Nie wiem jak, nie wiem kiedy, ale zobaczyć je muszę. Wymyśliłam nawet, że w sumie to mogę iść do zakonu i tam zamieszkać, bo wyczytałam, że jeden klasztor jest damski. Bo czemu nie? Taki widok to mogę oglądać codziennie. Udało się. Trochę musiałam na to poczekać, ale dotarłam na miejsce i byłam więcej niż zachwycona. Widok był nieziemski, zaiste magiczny - lekka mgła okrywała szczyt, nad którym górował klasztor. Potem wszystko się rozwiało i w pełnym słońcu ukazały się szczyty. Każdy szczegół chłonęłam z wielkim "łoo....!" Wprawdzie na miejscu okazało się, że do zakonu biorą tylko bogate wdowy, ale trudno, nie zawsze będzie z górki. Zobaczyłam, było pięknie – nie zapomnę tego nigdy. A może nawet kiedyś tam wrócę?


2) Wejść do ruin pałacu

Niedaleko miejsca mojego zamieszkania, w niewielkim, zarośniętym parku, stoi sobie pałacyk z końca XIX wieku. Miał zamurowane okna, zrujnowane obejście, rozkradziono wszystko, co dało się wynieść. Jako że mam pociąg do takich miejsc i lubię ignorować tablice zakazujące wstępu, od wielu, wielu lat kusił mnie ten obiekt. Wejść, zobaczyć, co tam za tymi prowizorycznie wstawionymi cegłami widać. Od czasu do czasu pojawiał się nowy właściciel, stawiał płot, rozbierał płot, sprzedawał obiekt. Kupował nowy właściciel, stawiał płot, nic nie robił, rozbierał płot.. Potem pojawiły się rusztowania i tak sobie stały dookoła budynku. Stały i kusiły jeszcze bardziej – bo sięgały aż do tych okien, które nie były zamurowane. I tak sobie przejeżdżałam koło owego pałacyku… aż natknęłam się na program pewnej dziewczyny, która „zawodowo” buszuje po takich miejscach. I wirtualnie oprowadziła swoich widzów po pałacu. Za zgodą właściciela! No, teraz to już zaczęłam przebierać nogami nad wyraz niespokojnie. Bo może ja też jakoś tam wejdę? Może do niej napiszę, może się czegoś dowiem? Nie musiałam długo czekać – pałac zaprosił mnie sam! Na stronie internetowej lokalnych wiadomości pojawiło się zaproszenie na koncert smyczkowy. W pałacu! Od razu zarezerwowałam bilety. Był piękny, sierpniowy wieczór. Poszłam z przekonaniem, że na terenie parku zostaną rozstawione ławki, jakaś prowizoryczna scena… Nie! Skąd! Zaproszono nas do wnętrza! Nowy właściciel ostro ruszył z remontem, dowiedziałam się wielu rzeczy, a niecały miesiąc później zwiedziłam pałac od piwnic, aż po wieżę. Teraz jeszcze bardziej cieszę się na jego widok. Pojawiają się szyby w oknach, pojawiał się dach, spod stuletniego brudu wyłania się piękna elewacja… coś pięknego. Z szerokim uśmiechem śledzę kolejne postępy remontowe. Może kiedyś się tam zatrudnię? O, to by było coś!

To mamy już dwie rzeczy. 

Jeszcze pięć. Dwie już mam na myśli :)


22 komentarze:

  1. wspaniałe wspomnienia! teraz to one dają nam siłę i nadzieję,że będzie lepiej!
    okularnicawkapciach.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawie w ogóle nie zauważyłam tej zmiany. Pierwszego poranka zdziwiłam się, że o 6 jest ciemno, bo tak to wstawałam budzona przez światło, zanim mi budzik zadzwonił.

    No... nie. Nie zamartwiam się wirusem, bo nic mi to dobrego nie przyniesie. Owszem, mam w sercu myśli w trosce o bliskich, moi rodzice muszę cały czas pracować z innymi ludźmi, niesie to za sobą oczywiste zagrożenie, ale zamartwianie się, niesie stres, a stres obniża odporność organizmu. Tego nam nie trzeba na pewno. Także mam siebie w ryzach.

    1. Tak, pamiętam życie bez internetu, ba bez komputera w domu. I też dobrze było.
    Ogólnie życie klasztorne zawsze mnie interesowało. Kiedyś nawet chciałam wstąpić. ;P

    2. Wspaniałe okazje, mnie w podobny sposób udało się wejść też w kilka miejsc. Trzeba mieć oczy otwarte. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie zmiana czasu to zawsze dramat. Głównie dlatego, że zegar swoje, a moje dziecko swoje. W nosie ma zmiany i potem buszuje od bladego świtu... albo dla odmiany nie zamierza iść spać. W nocy wędruje, bo się mu wszystko miesza i przez to wszystko przez tydzień, dwa stoi na głowie :)

      Usuń
    2. To zupełnie inne życie, ja nie jestem mamą, ale doskonale to rozumiem. W rodzinie są dzieciaki i też mają ten problem przy zmianie czasu. ;)

      Usuń
  3. Mnie też niestety ta zmiana rozregulowała, ale na całe szczęście tylko dwa dni czułam się zmęczona i bez energii, potem mój organizm się przestawił.
    Super pomysł z tymi wspomnieniami, zawsze mozesz oderwać myśli i skupić się na czymś innym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. od wielu lat wstaję o tej samej porze... i nadal się do tego nie przyzwyczaiłam :D a teraz nie byłam zmęczona wieczorem, czytałam książki do późna... a tu nagle budzik!

      Usuń
  4. Meteroy znam i są naprawdę piekne :) Robią wrażenie. Ja nawet nie odczułam zmiany czasu teraz :) Sytuacja jest okropna niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że kiedyś zabiorę tam rodzinę i sami zobaczą, jakie to niezwykłe miejsce :)

      Usuń
  5. You have a wonderful blog! The topics you write about are very close to me. Thank you for sharing your thoughts!

    I follow you through GFC! If you want, go to my blog :)

    MY NEW POST: TOP 11 VERY CHEAP PROM DRESSES 2020 ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Oh, you have an interesting experience seeing a meteor fall ... it's very interesting.

    I have also seen it and at that time I hoped to see a meteor fall as a sign of a much better life step.

    Have a nice days.
    Gretings from Indonesia

    OdpowiedzUsuń
  7. Po przeczytaniu zaledwie jednago, pierwszego, najnowszego posta, już mi tu dobrze... Jakoś tak swojsko, czuję podobną do mojej energię, czuję ciepło... Dziękuję za trop. Zostaję... Pozdrawiam, Pola :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niesamowicie miło mi czytać takie słowa... zapraszam serdecznie, rozgość się i zostań! to chyba to zamiłowanie do magicznej czerni i bieli, o których pisałaś :)

      Usuń
  8. Bardzo piękne wspomnienia... czuć w nich radość i Twoją romantyczną duszę :)
    Czekam na dalszą część!

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak przeczytałam to Twoje "dawno, dawno temu" to mi się wymiar mojego PESELa przypomniał !! ;o)
    Ale w temacie...
    Moim niewątpliwym "nr 1" jest pewna "półka skalna" przy szlaku Czerwonych Wierchów, nóżki dyndają w "niebycie", a przed oczami masz same szczyty... I wszędzie te szczyty biorę ze sobą (pod powiekami) i nie waham się ich używać...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to są widoki, które zapiszą się w sercach na zawsze :)

      Usuń
  10. Z Meteorami miałam tak samo, córka kiedyś pokazała mi zdjęcie jak mnisi w takich siatkowych sakach są wciągani na górę. Oniemiałam z zachwytu i trzy lata później pojechałam do Grecji. To już nie to bo podjechaliśmy na parking autobusem a potem po oślej ścieżce wspinaliśmy się do klasztorów ale zachwyt był i oczarowanie i pamiętam to do dziś.
    Ze snem mam podobnie, oglądam stare filmy do 4 tej w potem śpię do 10 tej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzieliśmy mnicha w takim koszu, jadącego z jednego klasztoru do drugiego! Nogi mi się uginały od samego patrzenia :)

      Usuń
  11. Z przyjemnością Cię odwiedziłam.
    Zostanę i będę czytać wszystko co piszesz.
    A w Meteorach byłam kilkanascie lat temu. I potem napisałam o tym tekst pt: "W niebie".
    Uwielbiam ruiny zamknów i stare budowle - wtedy właśnie pracuje mi wyobraźnia.
    Najserdeczniej Cię pozdrawiam :-0

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszelkie napotykane ruiny, nawet zaniedbane stare domy wywołują u mnie wzruszenie. Meteory chyba zapadają w pamięć każdemu, kto miał okazje je zobaczyć - to wspaniałe :)

      Usuń
  12. Dziękuję za wizytę na moich stronach. Jak trafiłaś do mnie?
    Będzie mi miło, jak czasem zajrzysz do mnie.
    Nie mogę zaoferować Ci herbatki i czegoś słodkiego, ale zawsze znajdziesz ciepłe słowo.
    Ja take biedę Cię odwiedzać. Zauroczyłaś mnie
    Pozdrawiam niedzielnym porankiem

    OdpowiedzUsuń

Copyright © zapisano przy kawie... , Blogger