czerwca 22, 2020

O ruinach pałacu


Zawsze byłam lokalną patriotką, przywiązaną do swojego małego końca świata. Tu był mój dom, mój las, mój teren. Tu się czułam bezpieczna i tego terytorium broniłam. Jako bojowa kilkulatka, a potem nastolatka, byłam niepokonana i nietykalna w granicach tego małego państewka.

Świat się nieco zmieni. Trochę  poszerzył - bo więcej widziałam, a i trochę skurczył - bo wyprawa do miasta wojewódzkiego to już nie przygoda życia, a 40 minut jazdy autostradą. Odległości się skurczyły i stały bardziej osiągalne. Nadal jednak lubię swoją okolicę i z dziką radością odkrywam kolejne lokalne zakamarki, tajemnice i historie. 

Ładnych kilka lat temu mój luby odkrył pewien zapomniany przez ludzi, ukryty w głębokiej zieleni pałac. Ruiny skryte były w gąszczu krzaków, drzew, wszelkiej pnącej się po murach roślinności. Obejrzeliśmy zdjęcia na pewnym forum dla ludzi buszujących po zapomnianych miejscach (teraz już wiem, że nazywa się to urbex i ma cale grono zarówno fanów, jak i przeciwników). Tak czy inaczej, fotografie były imponujące, a moje małe, rządne awanturniczych przygód serduszko zaczęło się rwać ku przygodzie. 

Pierwsza podróż do ruin zakończyła się przepiękną katastrofą. Nie były to jeszcze czasy smartfonów z mapą googli. Mapa owszem, była, ale analogowa - papierowa. Przyjrzeliśmy się trasie, rozplanowaliśny, ruszyliśmy.... I  utknęliśmy po niewłaściwej stronie rzeki. Bo najbliższy most owszem, był, ale jakieś 40 kilometrów w jedną stronę od punktu, w którym utknęliśmy, a drugie tyle trzeba wracać, aby kontynuować trasę. Pozostałe zaznaczone mosty były kładkami dla pieszych. Był jeszcze prom... ale kursował parę razy dziennie, a że w rzece było mało wody, to w zasadzie nie kursował wcale. Z daleka westchnęliśmy do pałacowego wzgórza... i w drodze powrotnej na jednej, niepozornej kałuży, która okazała się być niezwykle głęboką dziurą w jezdni rozwaliliśmy dwa koła samochodu. Felgi pokrzywiło tak, że zamiast przypominać okrągłe talerze, zrobiły się dwa księżyce w nowiu tudzież rogaliki. Moje ówczesne czinkuento wyglądało dosyć smutno, przechylone w stronę rowu, a my stojąc w szczerym polu w jakiejś totalnie oddalonej od cywilizacji osadzie kombinowaliśmy, co tu dalej począć. Jedno koło wymieniliśmy z zapasowego, ale drugie nadal było zdecydowanie umarłe. Wtem z pobliskiego gospodarstwa wyszedł pan, który wcale nie był zaskoczony naszą sytuacją. Paaaanie, wczoraj tir tu koło urwał! I poleciało, ooo, taaam! Otóż nasze koła na szczęście nie poleciały, ale też do jazdy się nie nadawały. Pan natomiast pooglądał czincza i uznał, że koło z malucha powinno się nadać. W ten sposób uruchomiliśmy samochodzik i mimo kółka ciut mniejszego niż potrzebne, jakoś dotarliśmy do domku. Żeby nie było - jechałam przepisowo, z ograniczeniem do 40 kilometrów, a dziura wypełniona ałużą miała może ze 20 cm średnicy i głęboka była po kolano. Takie to są piękne nasze wiejskie drogi.

Druga wyprawa do pałacu była już skuteczna. Dotarliśmy na miejsce, przebiliśmy się przez zarośla i stanęliśmy u progu. Nigdy nie zapomnę tego pierwszego wrażenia - aż ciarki szły po plecach. Miejsce otoczone było przeciwną atmosferą. Mimo wczesnego popołudnia, niebo zasnuły ciemne chmury, zrobiło się szaro, zerwał się wiatr. Utknęłam na parterze i nie miałam siły ruszyć pobuszować po ruinach. Po raz pierwszy tak mnie wmurowało w ziemię odwiedzone miejsce.

Za drugim razem atmosfera wciąż była niezwykła, ale przemierzyliśmy piętro i dwa poziomy piwnic. Za trzecim razem sprawdziliśmy kolejne zakamarki i kominy. I mimo tego, że towarzyszyły nam jeszcze dwie osoby, to kiedy nagle zostawałam sama pośród murów, niesamowite wrażenia wracały i znów pojawiał się ten dreszcze emocji. Dla podgrzania atmosfery aparat zaczynał wariować i ze zdjęć typu architektura przestawiał się na tryb zdjęcia w ruchu. Ot, taki smaczek całej przygody.

Na dzień dzisiejszy pałac w końcu został zauważony i zaopiekowany. Wykarczowano roślinność, odkryto elewację, schody, dziedziniec. Czy to dobrze? I tak, i nie. Zieleń trzymała mury w ryzach. Pałac stał się popularny. Stracił nieco na uroku, z drugiej strony może w końcu doczeka się inwestycji. Był magiczny i tajemniczy, a teraz na dziedzińcu pali się ogniska. Buszują szabrownicy i dewastatorzy. Mam wrażenie, że poprzednio odwiedzajàcy z większym szacunkiem traktowali te stare mury. Teraz jest popularny i przyciąga rzeszę przeróżnych ludzi o przeróżnych zamiarach. Z zainteresowaniem obserwuję zmiany, jakie tam zachodzą. Bardzo bym sobie życzyła, żeby to były zmiany na lepsze.

Jaka z tego lekcja? Szukajcie, buszujcie, odkrywajcie swoje najbliższe okolice. Są bogatsze i ciekawsze, niż kotkolwiek mógłby się tego spodziewać. Nie tylko sławne turystyczne atrakcje są warte uwagi - może nawet wręcz przeciwnie, więcej uwagi warto poświęcić na to, co tajemnicze i ukryte przed nieuważnym okiem?

(Zdjęcia są w różnych formatach i przez to układają się mało estetycznie, ale i tak zapraszam do podglądania! :))

Pałac w zieleni :)






I pałac w trakcie prac porządkowych:













33 komentarze:

  1. Tak to prawda c,zęsto szukamy piękna gdzieś daleko, nie zdając sobie sprawę, że mamy je na wyciągnięcie ręki. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Do tej pory jestem lokalną patriotką. Zawsze będę bronić dobrej strony mojego rodzinnego miasta i promować turystycznie jego okolice. :) Tęsknię za Łodzią.
    Ruinka - powiem jednym słowem - FENOMENALNA!
    ~~Z chęcią bym tam pospacerowała z aparatem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cudze chwalicie, a swego nie znacie :) ja tam jestem zwolenniczka promowania wlasnych regionow i w pelni popieram lokalny patriotyzm :)

      Usuń
  3. Historia to coś pięknego, jednocześnie pośrednio czy bezpośrednio dotyczy każdego z nas. Ps ładne zdjęcia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najmniej wiemy o historii najblizszej, a to wielka strata :)

      Usuń
  4. Poczułam dreszczyk emocji w trakcie czytania. Ruiny piękne, ale zobaczyć takie cudo w pełni odnowione...eh! Sporo obiektow tego rodzaju po reformie rolnej się zmarnowało. Niektóre odnowiono, bo w jakiś choćby minimalny sposób wiązały się ze znaną osobą, np. pałac w Romanowie, ale i takie jak ten w mojej oraz w sąsiedniej wsi., które po latach zniszczeń zostały kupione przez prywatne osoby i są remontowane, co bacznie obserwuję.
    Uwielbiam takie wycieczki pełne przygód, choć auta wolałabym nie zniszczyć,:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ja tez sie uwaznie przyglądam takim renowacjom. Nie da sie ukryc, ze ruiny maja urok, ale jednak dobrze, kiedy ktos o nie dba

      Usuń
  5. Wiele z moich podróży przy pierwszym podejściu zakończyło się piękną katastrofą:-)
    Ruiny pałacu przepiękne (po prostu cacuszko) i monumentalne, a pośród zieleni niezwykle romantyczne.
    Miejsce jak najbardziej warte pamięci, polecenia i zobaczenia na własne oczy:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest przepieknie! I ciesze sie, ze zdazylam pobuszowac po tych zakamarkach zanim otoczono je płotem. Mam te satysfakcje, ze bylam tam, gdzie teraz nie wolno sięgac :)

      Usuń
  6. Lubie takie miejsca, nieodkryte cudeńka i tylko szkoda, że nie uda się wszystkich odrestaurować...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony te ruiny ciesza oko, a z drugiej serce boli, kiedy tak niszczeją

      Usuń
  7. Do dwóch razy sztuka :D
    Jestem oczarowana....

    OdpowiedzUsuń
  8. W Polsce jest jeszcze sporo takich miejsc. Uwielbiam. I ubolewam że tyle pałacyków zamków i dworków jest zapomnianych i chyli się ku końcowi. To były perełki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnostwo mamy takich pieknych obiektow, ktore pochłania czas. Szczegolnie uwielbiam palace i dwory, zagubione w lasach i zaroslach. Szkoda, ze tyle z nich gine bez sladu, w zapomnieniu

      Usuń
  9. Pięknie wyglądają te ruiny pałacu, lubię takie klimatyczne miejsca :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Lubię takie klimatyczne ruiny starych zamków, pałaców i dworów. Zawsze sobie wyobrażam kto w nich mógł mieszkać.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym przedstawionym podobno mieszkala pani, ktorą mąż zamurowal... a potem straszyla na klatce schodowej. Nie powiem, odkad o tym przeczytalam, te schody zaczely mnie przerazac :D

      Usuń
  11. Boże jaki piękny <3 urbex to mój świat uwielbiam buszować po ruinach, nawet w swojej książce musiałam zamieścić taki wątek :D. Jak tylko coś odkryję to muszę wyruszyć na wyprawę. Niestety nikt nie podziela moich zainteresowań. Mąż na takie przygody się nie pisze (a jak jeszcze gdzieś trudno dojechać i grozi to przygodami, jak te co opisałaś, to już w ogóle ;p). Ja jednak nie rezygnuję i lubię badać różne miejscówki w okolicy :)

    OdpowiedzUsuń
  12. uwielbiam lokalne wycieczki, piękny pałac, piękna zieleń!
    okularnicawkapciach.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudeńko przeurocze! Zrujnowane, jak wiele innych perełek w Polsce. Uwielbiam takie klimaty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja rowniez! Dlatego z wielka radoscia wlaze w tego typu miejsca :D

      Usuń
  14. Przepiękna ta Twoja ruina w zieleni.
    A wiesz że ja bardziej lubię pałace w ruinie niż takie piękne i wymuskane???
    Wtedy mi wyobrażnia działa...
    Serdecznie Cię pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Wygląda bardzo ładnie :) Ciekawe kto w nim mieszkał :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Witaj drugą połową roku
    Nic tylko wyruszać na wakacyjną wędrówkę
    Pozdrawiam zapachem świeżo skoszonej trawy

    OdpowiedzUsuń

Copyright © zapisano przy kawie... , Blogger