Świat się nieco zmieni. Trochę poszerzył - bo więcej widziałam, a i trochę skurczył - bo wyprawa do miasta wojewódzkiego to już nie przygoda życia, a 40 minut jazdy autostradą. Odległości się skurczyły i stały bardziej osiągalne. Nadal jednak lubię swoją okolicę i z dziką radością odkrywam kolejne lokalne zakamarki, tajemnice i historie.
Ładnych kilka lat temu mój luby odkrył pewien zapomniany przez ludzi, ukryty w głębokiej zieleni pałac. Ruiny skryte były w gąszczu krzaków, drzew, wszelkiej pnącej się po murach roślinności. Obejrzeliśmy zdjęcia na pewnym forum dla ludzi buszujących po zapomnianych miejscach (teraz już wiem, że nazywa się to urbex i ma cale grono zarówno fanów, jak i przeciwników). Tak czy inaczej, fotografie były imponujące, a moje małe, rządne awanturniczych przygód serduszko zaczęło się rwać ku przygodzie.
Pierwsza podróż do ruin zakończyła się przepiękną katastrofą. Nie były to jeszcze czasy smartfonów z mapą googli. Mapa owszem, była, ale analogowa - papierowa. Przyjrzeliśmy się trasie, rozplanowaliśny, ruszyliśmy.... I utknęliśmy po niewłaściwej stronie rzeki. Bo najbliższy most owszem, był, ale jakieś 40 kilometrów w jedną stronę od punktu, w którym utknęliśmy, a drugie tyle trzeba wracać, aby kontynuować trasę. Pozostałe zaznaczone mosty były kładkami dla pieszych. Był jeszcze prom... ale kursował parę razy dziennie, a że w rzece było mało wody, to w zasadzie nie kursował wcale. Z daleka westchnęliśmy do pałacowego wzgórza... i w drodze powrotnej na jednej, niepozornej kałuży, która okazała się być niezwykle głęboką dziurą w jezdni rozwaliliśmy dwa koła samochodu. Felgi pokrzywiło tak, że zamiast przypominać okrągłe talerze, zrobiły się dwa księżyce w nowiu tudzież rogaliki. Moje ówczesne czinkuento wyglądało dosyć smutno, przechylone w stronę rowu, a my stojąc w szczerym polu w jakiejś totalnie oddalonej od cywilizacji osadzie kombinowaliśmy, co tu dalej począć. Jedno koło wymieniliśmy z zapasowego, ale drugie nadal było zdecydowanie umarłe. Wtem z pobliskiego gospodarstwa wyszedł pan, który wcale nie był zaskoczony naszą sytuacją. Paaaanie, wczoraj tir tu koło urwał! I poleciało, ooo, taaam! Otóż nasze koła na szczęście nie poleciały, ale też do jazdy się nie nadawały. Pan natomiast pooglądał czincza i uznał, że koło z malucha powinno się nadać. W ten sposób uruchomiliśmy samochodzik i mimo kółka ciut mniejszego niż potrzebne, jakoś dotarliśmy do domku. Żeby nie było - jechałam przepisowo, z ograniczeniem do 40 kilometrów, a dziura wypełniona ałużą miała może ze 20 cm średnicy i głęboka była po kolano. Takie to są piękne nasze wiejskie drogi.
Druga wyprawa do pałacu była już skuteczna. Dotarliśmy na miejsce, przebiliśmy się przez zarośla i stanęliśmy u progu. Nigdy nie zapomnę tego pierwszego wrażenia - aż ciarki szły po plecach. Miejsce otoczone było przeciwną atmosferą. Mimo wczesnego popołudnia, niebo zasnuły ciemne chmury, zrobiło się szaro, zerwał się wiatr. Utknęłam na parterze i nie miałam siły ruszyć pobuszować po ruinach. Po raz pierwszy tak mnie wmurowało w ziemię odwiedzone miejsce.
Za drugim razem atmosfera wciąż była niezwykła, ale przemierzyliśmy piętro i dwa poziomy piwnic. Za trzecim razem sprawdziliśmy kolejne zakamarki i kominy. I mimo tego, że towarzyszyły nam jeszcze dwie osoby, to kiedy nagle zostawałam sama pośród murów, niesamowite wrażenia wracały i znów pojawiał się ten dreszcze emocji. Dla podgrzania atmosfery aparat zaczynał wariować i ze zdjęć typu architektura przestawiał się na tryb zdjęcia w ruchu. Ot, taki smaczek całej przygody.
Na dzień dzisiejszy pałac w końcu został zauważony i zaopiekowany. Wykarczowano roślinność, odkryto elewację, schody, dziedziniec. Czy to dobrze? I tak, i nie. Zieleń trzymała mury w ryzach. Pałac stał się popularny. Stracił nieco na uroku, z drugiej strony może w końcu doczeka się inwestycji. Był magiczny i tajemniczy, a teraz na dziedzińcu pali się ogniska. Buszują szabrownicy i dewastatorzy. Mam wrażenie, że poprzednio odwiedzajàcy z większym szacunkiem traktowali te stare mury. Teraz jest popularny i przyciąga rzeszę przeróżnych ludzi o przeróżnych zamiarach. Z zainteresowaniem obserwuję zmiany, jakie tam zachodzą. Bardzo bym sobie życzyła, żeby to były zmiany na lepsze.
Jaka z tego lekcja? Szukajcie, buszujcie, odkrywajcie swoje najbliższe okolice. Są bogatsze i ciekawsze, niż kotkolwiek mógłby się tego spodziewać. Nie tylko sławne turystyczne atrakcje są warte uwagi - może nawet wręcz przeciwnie, więcej uwagi warto poświęcić na to, co tajemnicze i ukryte przed nieuważnym okiem?
(Zdjęcia są w różnych formatach i przez to układają się mało estetycznie, ale i tak zapraszam do podglądania! :))
Druga wyprawa do pałacu była już skuteczna. Dotarliśmy na miejsce, przebiliśmy się przez zarośla i stanęliśmy u progu. Nigdy nie zapomnę tego pierwszego wrażenia - aż ciarki szły po plecach. Miejsce otoczone było przeciwną atmosferą. Mimo wczesnego popołudnia, niebo zasnuły ciemne chmury, zrobiło się szaro, zerwał się wiatr. Utknęłam na parterze i nie miałam siły ruszyć pobuszować po ruinach. Po raz pierwszy tak mnie wmurowało w ziemię odwiedzone miejsce.
Za drugim razem atmosfera wciąż była niezwykła, ale przemierzyliśmy piętro i dwa poziomy piwnic. Za trzecim razem sprawdziliśmy kolejne zakamarki i kominy. I mimo tego, że towarzyszyły nam jeszcze dwie osoby, to kiedy nagle zostawałam sama pośród murów, niesamowite wrażenia wracały i znów pojawiał się ten dreszcze emocji. Dla podgrzania atmosfery aparat zaczynał wariować i ze zdjęć typu architektura przestawiał się na tryb zdjęcia w ruchu. Ot, taki smaczek całej przygody.
Na dzień dzisiejszy pałac w końcu został zauważony i zaopiekowany. Wykarczowano roślinność, odkryto elewację, schody, dziedziniec. Czy to dobrze? I tak, i nie. Zieleń trzymała mury w ryzach. Pałac stał się popularny. Stracił nieco na uroku, z drugiej strony może w końcu doczeka się inwestycji. Był magiczny i tajemniczy, a teraz na dziedzińcu pali się ogniska. Buszują szabrownicy i dewastatorzy. Mam wrażenie, że poprzednio odwiedzajàcy z większym szacunkiem traktowali te stare mury. Teraz jest popularny i przyciąga rzeszę przeróżnych ludzi o przeróżnych zamiarach. Z zainteresowaniem obserwuję zmiany, jakie tam zachodzą. Bardzo bym sobie życzyła, żeby to były zmiany na lepsze.
Jaka z tego lekcja? Szukajcie, buszujcie, odkrywajcie swoje najbliższe okolice. Są bogatsze i ciekawsze, niż kotkolwiek mógłby się tego spodziewać. Nie tylko sławne turystyczne atrakcje są warte uwagi - może nawet wręcz przeciwnie, więcej uwagi warto poświęcić na to, co tajemnicze i ukryte przed nieuważnym okiem?
(Zdjęcia są w różnych formatach i przez to układają się mało estetycznie, ale i tak zapraszam do podglądania! :))
Pałac w zieleni :)
I pałac w trakcie prac porządkowych:
Tak to prawda c,zęsto szukamy piękna gdzieś daleko, nie zdając sobie sprawę, że mamy je na wyciągnięcie ręki. 😊
OdpowiedzUsuńA tyle wspanialosci czeka tuż za rogiem :)
UsuńDo tej pory jestem lokalną patriotką. Zawsze będę bronić dobrej strony mojego rodzinnego miasta i promować turystycznie jego okolice. :) Tęsknię za Łodzią.
OdpowiedzUsuńRuinka - powiem jednym słowem - FENOMENALNA!
~~Z chęcią bym tam pospacerowała z aparatem.
Cudze chwalicie, a swego nie znacie :) ja tam jestem zwolenniczka promowania wlasnych regionow i w pelni popieram lokalny patriotyzm :)
UsuńCzuć historię <3
OdpowiedzUsuńNa kazdym kroku! :)
UsuńPiękne <3
UsuńHistoria to coś pięknego, jednocześnie pośrednio czy bezpośrednio dotyczy każdego z nas. Ps ładne zdjęcia
OdpowiedzUsuńNajmniej wiemy o historii najblizszej, a to wielka strata :)
UsuńPoczułam dreszczyk emocji w trakcie czytania. Ruiny piękne, ale zobaczyć takie cudo w pełni odnowione...eh! Sporo obiektow tego rodzaju po reformie rolnej się zmarnowało. Niektóre odnowiono, bo w jakiś choćby minimalny sposób wiązały się ze znaną osobą, np. pałac w Romanowie, ale i takie jak ten w mojej oraz w sąsiedniej wsi., które po latach zniszczeń zostały kupione przez prywatne osoby i są remontowane, co bacznie obserwuję.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie wycieczki pełne przygód, choć auta wolałabym nie zniszczyć,:)
Oj, ja tez sie uwaznie przyglądam takim renowacjom. Nie da sie ukryc, ze ruiny maja urok, ale jednak dobrze, kiedy ktos o nie dba
UsuńWiele z moich podróży przy pierwszym podejściu zakończyło się piękną katastrofą:-)
OdpowiedzUsuńRuiny pałacu przepiękne (po prostu cacuszko) i monumentalne, a pośród zieleni niezwykle romantyczne.
Miejsce jak najbardziej warte pamięci, polecenia i zobaczenia na własne oczy:-)
Jest przepieknie! I ciesze sie, ze zdazylam pobuszowac po tych zakamarkach zanim otoczono je płotem. Mam te satysfakcje, ze bylam tam, gdzie teraz nie wolno sięgac :)
UsuńLubie takie miejsca, nieodkryte cudeńka i tylko szkoda, że nie uda się wszystkich odrestaurować...
OdpowiedzUsuńZ jednej strony te ruiny ciesza oko, a z drugiej serce boli, kiedy tak niszczeją
UsuńDo dwóch razy sztuka :D
OdpowiedzUsuńJestem oczarowana....
Kazda kolejna podroz byla juz bezproblemowa :D
UsuńW Polsce jest jeszcze sporo takich miejsc. Uwielbiam. I ubolewam że tyle pałacyków zamków i dworków jest zapomnianych i chyli się ku końcowi. To były perełki.
OdpowiedzUsuńMnostwo mamy takich pieknych obiektow, ktore pochłania czas. Szczegolnie uwielbiam palace i dwory, zagubione w lasach i zaroslach. Szkoda, ze tyle z nich gine bez sladu, w zapomnieniu
UsuńPięknie wyglądają te ruiny pałacu, lubię takie klimatyczne miejsca :)
OdpowiedzUsuńJest baaardzo klimatycznie :)
UsuńLubię takie klimatyczne ruiny starych zamków, pałaców i dworów. Zawsze sobie wyobrażam kto w nich mógł mieszkać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
W tym przedstawionym podobno mieszkala pani, ktorą mąż zamurowal... a potem straszyla na klatce schodowej. Nie powiem, odkad o tym przeczytalam, te schody zaczely mnie przerazac :D
UsuńBoże jaki piękny <3 urbex to mój świat uwielbiam buszować po ruinach, nawet w swojej książce musiałam zamieścić taki wątek :D. Jak tylko coś odkryję to muszę wyruszyć na wyprawę. Niestety nikt nie podziela moich zainteresowań. Mąż na takie przygody się nie pisze (a jak jeszcze gdzieś trudno dojechać i grozi to przygodami, jak te co opisałaś, to już w ogóle ;p). Ja jednak nie rezygnuję i lubię badać różne miejscówki w okolicy :)
OdpowiedzUsuńOch, wystarczy, ze męzuś postoi na czatach! :D
Usuńuwielbiam lokalne wycieczki, piękny pałac, piękna zieleń!
OdpowiedzUsuńokularnicawkapciach.wordpress.com
Fajnie doceniac to, co mamy pod nosem :)
UsuńCudeńko przeurocze! Zrujnowane, jak wiele innych perełek w Polsce. Uwielbiam takie klimaty!
OdpowiedzUsuńI ja rowniez! Dlatego z wielka radoscia wlaze w tego typu miejsca :D
UsuńPrzepiękna ta Twoja ruina w zieleni.
OdpowiedzUsuńA wiesz że ja bardziej lubię pałace w ruinie niż takie piękne i wymuskane???
Wtedy mi wyobrażnia działa...
Serdecznie Cię pozdrawiam
Ruiny maja swoją magie :)
UsuńWygląda bardzo ładnie :) Ciekawe kto w nim mieszkał :)
OdpowiedzUsuńWitaj drugą połową roku
OdpowiedzUsuńNic tylko wyruszać na wakacyjną wędrówkę
Pozdrawiam zapachem świeżo skoszonej trawy