Chciałam zatem powtórzyć swój mały sukces i podarować piękny sernik solenizantce z okazji nieorganizowanych urodzin. Przecież już go robiłam, był świetny... co może pójść nie tak?
I to jest właśnie to pytanie, które wprawia w ruch tryby świata.
Najpierw galaretka nie chciała się rozpuścić. Machałam łyżką jak szalona, czyniąc tornado w misce, a tam wciąż gruda na grudzie. Woda zrobiła się chłodna. Wymyśliłam zatem, że doleję gorącej wody, to się lepiej rozpuści. Dosypię też galaretki, żeby była proporcja. Logicznie, nie? Sama to wymyśliłam - ja, kuchenny ignorant roku. Na to, żeby po prostu podgrzać miksturę wpadłam po fakcie. Jak więc wymyśliłam, tak zrobiłam. Galaretkę szczęśliwie rozpuściłam.
Przygotowałam w foremce dno z biszkoptów i zabrałam się za mieszanie masy. Dolałam galaretki... no i masa pływa. Aż tak to nie powinna. Ale przecież mam więcej galaretki więc dorzucę więcej sera - kolejny przebłysk kulinarnego geniuszu. Zadowolona z siebie zrobiłam, co wymyśliłam. Masa wyglądała dobrze. Wlałam do foremki i nagle biszkopty pyk, pyk, pyk... oderwały się od dna i zaczęły sobie pływać radośnie w sernikowej zupie.
Stoję, patrzę. Ostatecznie widziałam już serniki bez dna. No to ten też będzie. Z biszkoptami w ramach niespodzianki. Trudno, bywa i tak. Biorąc pod uwagę moje umiejętności, mogłam się tego spodziewać. Wkładam swoje dzieło do lodówki. Patrzę, śmietanka stoi. Hm. Śmietanka. Śmietanka...? No tak. Miały być aż cztery składniki. O jednym zdążyłam zapomnieć, no ale heloł, to ja. Zabieram sernik, niezrażona ubijam śmietanę i domieszuję do mojej pięknej serowo-biszkoptowej zupki. Jakoś to będzie. Ostatecznie się nie zetnie i serniczek się rozjedzie po otwarciu foremki. Wtedy zjemy go sami jako serowo-biszkoptowy deser i twardo będę utrzymywać, że tak to miało wyglądać.
Minęły prawie dwie godziny. Wyjęłam moje wątpliwe dzieło sztuki cukierniczej. Macam, ruszam foremką - trzyma! Poukładałam brzoskwinie, zalałam je ostudzoną galaretką. Dziwnie, coś mi tej galaretki mało wyszło. Podnoszę serniczek... o, jest galaretka. Spłynęła sobie radośnie gdzieś szczelinami, zabierając po drodze resztki niedobitej śmietany i wypłynęła dnem foremki. Dowiedziałam się o tym gdzieś pomiędzy kuchnią a korytarzem, w okolicach lodówki (bo tam stoi, nie w kuchni). Całą trasę oznaczyłam lepką, słodką, brzoskwiniową mazią.
Także ten. Sernik wizualnie wyglądał jak ofiara sztuki nowoczesnej. Dość abstrakcyjny twór wątpliwej urody okazał się być całkiem smaczny i mimo swojej burzliwej historii wypadł całkiem dobrze. Na szczęście obdarowana solenizantka nie przejęła się stroną estetyczną tworu więc uznać można, że niespodzianka się udała.
Minęły prawie dwie godziny. Wyjęłam moje wątpliwe dzieło sztuki cukierniczej. Macam, ruszam foremką - trzyma! Poukładałam brzoskwinie, zalałam je ostudzoną galaretką. Dziwnie, coś mi tej galaretki mało wyszło. Podnoszę serniczek... o, jest galaretka. Spłynęła sobie radośnie gdzieś szczelinami, zabierając po drodze resztki niedobitej śmietany i wypłynęła dnem foremki. Dowiedziałam się o tym gdzieś pomiędzy kuchnią a korytarzem, w okolicach lodówki (bo tam stoi, nie w kuchni). Całą trasę oznaczyłam lepką, słodką, brzoskwiniową mazią.
Także ten. Sernik wizualnie wyglądał jak ofiara sztuki nowoczesnej. Dość abstrakcyjny twór wątpliwej urody okazał się być całkiem smaczny i mimo swojej burzliwej historii wypadł całkiem dobrze. Na szczęście obdarowana solenizantka nie przejęła się stroną estetyczną tworu więc uznać można, że niespodzianka się udała.
Bardzo ładnie Ci wyszło. Ja lubię takie ciasta, moja mama często robi, aczkolwiek ja się do kuchni nie nadaje.
OdpowiedzUsuńzdecydowanie bardziej wolę opróżniać garnki, niż do nich coś wkładać :D
UsuńE tam... ładnie wyszło :D
OdpowiedzUsuńa dziękuję, dziękuję... starałam się, choć wyszło jak wyszło :D
UsuńDobrze wyszło :)
UsuńŚwietnie Ci wyszedł kochana. Ja uwielbiam serniki w każdej postaci. 😊
OdpowiedzUsuńja też uwielbiam sernik! jedna pani z pracy robi taki z winogronami, też na zimno.. przynosi zawsze w swoje urodziny. cały rok czekam na ten dzień :D
UsuńNie, no... Rewelacyjnie wygląda :)
OdpowiedzUsuńdziękuję, miłe słowo podnosi mnie na duchu :D
UsuńRewelacja !! Po prostu, rewelacja !! Tak chichratego poranka dawno nie miałam...;o) Musisz koniecznie częściej robić deserki !! ;o)
OdpowiedzUsuńoj moje kulinarne dokonania to byłoby motyw na dobry serial komediowy :D
UsuńPolecam do rozpuszczenia galaretki użyć miksera ręcznego. Jest szybciej tylko pianę z wierzchu trzeba potem zebrać.
OdpowiedzUsuńNa pewno solenizantka doceniła poświęcenie i walkę. :D
zapamiętam wskazówkę! bo z pewnością zmierzę się jeszcze z tym sernikiem - obawiam się, że to jedyny, który dam radę zrobić :D
UsuńWażne, żeby było smaczne ; )
OdpowiedzUsuńna szczęście było. albo przez grzeczność nikt nie mówił prawdy :D
UsuńSuper wygląda i pewnie tak samo smakuje :) Ja uwielbiam sernicki na zimno
OdpowiedzUsuńoj ja kocham każdy sernik... w ilościach również każdych :)
UsuńOj tam czepiasz się, wygląda dobrze, a z ciastami wiadomo, im bardziej nam zależy, tym więcej z nimi problemów!
OdpowiedzUsuńi to jest chyba najstarsza cukiernicza prawda!
UsuńJesteś dla siebie zbyt surowa, bo serniczek jak najbardziej do schrupania :D
OdpowiedzUsuńznam swoje możliwości - mogło być znacznie gorzej! :D
UsuńCo tam, pierwsze koty za płoty, następny już będzie idealny, a ten nie wyszedł wcale źle, a po za tym ważne, że smaczny był :-)
OdpowiedzUsuńnastępnym razem wszystkie składniki wyjmę na blat - i już niczego nie przeoczę! :)
UsuńJak ktoś lubi słodycze, to wszystko zje. A ten serniczek wygląda bardzo apetycznie, mimo wszystko. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńw mojej pracy to nawet zakalec znajdzie swoich amatorów :D
Usuńooojeeeej! :D skąd ja to znam :D ale podziwiam Twoją determinację i logiczną rozkminę :D moja mama w takich sytuacjach mówi, że "przecież z tego się nie strzela" :D
OdpowiedzUsuńdokładnie, z tego się nie strzela - tą myślą się kierowałam i postanowiłam się nie poddawać :D
Usuńjak dla mnie wygląda super!!!! Mam ochotę na taki serniczek z malinami!
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać wersji malinowej, myślę o niej już jakiś czas! albo z truskawkami... już niedługo! :)
UsuńTo prawie jak moja przygoda z bezą :D Nie sądziłam, że upieczenie białek z jajek może być tak trudne a to naprawdę sztuka :D
OdpowiedzUsuńbeza to wyższa szkoła jazdy! :D
UsuńNawet się nie spodziewałam, że aż tak :D Ja akurat mam taki dziwny dar, że chociażbym kombinowała z przepisem to na ogół zawsze coś mi wychodzi ;) Mogę piec ciasta i robić różne dania, ale oprócz... mięsa. Też nigdy nie próbowałam robić czegoś więcej niż kurczak, schabowy i mielony w podstawowych formach, ale mi nawet mięso musi ktoś pokroić ;)
Usuńja tam jestem na poziomie kotletów i zupy pomidorowej. ale pomidorową robię dobrą, choć tyle :) ze słodyczy to znam przepis na jedno ciasto i muffinki. jak na moje zdolności to i tak dużo :D
OdpowiedzUsuńWygląda bardzo apetycznie, a że wszystkie składniki jadalne, to i w smaku pewnie dobry :) Ale w kwestii przygotowania, jakbym czytała o sobie i swoich mega pomysłach na usprawnianie, domieszanie i kombinowanie, coby niby było lepiej ;) Także ten.. nie jesteś sama w tego typu kulinarnych ekscesach, grunt że efekt końcowy jadalny :)
OdpowiedzUsuńkocham pichcenie i kucharzenie:D ale zawsze robię po swojemu, przepisy doskonale według mego widzi - mi - się:D serniczek niach niach:)
OdpowiedzUsuńA wygląda nieźle. Tak to już jest jak człowiek bardzo się stara, to wtedy jak na złość nie wychodzi :D
OdpowiedzUsuńGratuluję! Wygląda smacznie.
OdpowiedzUsuńojj ja też tak czasami mam, że jak się z abardzo staram to wszystko mi niewychodzi, ale jak odpuszczę sobie jakieś kwestie to tak jakby się samo układało :D jeśli chodzi o serniczek - proszę PRZEPIS! ♥
OdpowiedzUsuńWitaj
OdpowiedzUsuńSernik najlepsze ciasto pod słońcem. Nie powinnam czytać tego przed śniadaniem :)))
Pozdrawiam zapachem konwalii