czerwca 12, 2022

O migrenie

 


Migrena, dzień trzeci. Zazwyczaj ostatni. Idealne rozpoczęcie urlopu!

W piątek zerwałam się z pracy wcześniej, wybierając nadgodziny. Obskoczyłam fizjoterapię, dwa referaty urzędu miasta (złożyłam wniosek na coś tam i odebrałam Małemu Chłopcu dowód - już drugi w jego życiu!). Potem fryzjer - nie mniej stresujący niż bieganie po urzędach... Później festyn Małego Chłopca w przedszkolu i o 19 padłam spać z takim bólem głowy, że żadne tabletki nie dały rady tego opanować. 

Sobotę przespałam, większość niedzieli też. Jakąś godzinę temu nieco zmartwychwstałam, ale obawiam się, że to jeszcze nie koniec migreny. 

Tyle miałam planów, a wyszło z tego nic. Tak czy inaczej - nie będę się przejmować. W środę ruszamy na wakacje!

Mały Chłopiec już dzisiaj zaczął pakować swoje zabawki, łopatki, grabki, dmuchane piłki. Dla niego wakacje to wielka przygoda. Tradycyjnie i niezbyt ekstrawagancko ruszamy nad nasze rodzime morze. Może i morze nie jest zbyt wyszukanym kierunkiem letnich wypraw, bo z tego co słyszę od ludzi znajomych i nieznajomych, to bliżej niż do Włoch się nie jedzie na wakacje. Dopóki jednak moja młodzież jest zakochana w kupie piasku i hektolitrach zimnej wody, to ja się bardzo z tego cieszę. Poza tym, nasz kraj jest totalnie piękny, niezwykły i zróżnicowany, więc zagraniczne wojaże niekoniecznie mnie kuszą. Tym bardziej, że po powrocie okazuje się, że nieważne gdzie, Turcja czy Egipt, wszyscy siedzą nad basenem w kupie innych ludzi i narzekają, że brzuchy im urosły od olinklusiw. 

Swoją drogą, sama nie byłabym zbyt szczęśliwa, gdybym przez tydzień miała leżeć i się smażyć. Fajnie posiedzieć na piasku (koniecznie w cieniu, mam już swoją miejscówkę do tego), poczytać książkę i trochę się polenić. Ale ruszając w świat chcę też coś zobaczyć, więc nasze wakacje są raczej takie turystyczno-krajoznawcze. Rok temu na przykład byliśmy między innymi w muzeum zimnej wojny, w bunkrze. Fantastyczny kawał historii opowiadanej przez niesamowitych ludzi! Jeszcze do tego zabłądziliśmy w lesie, po którym wędrowali sobie z grabiami penitencjariusze zakładu śledczego i bardzo uprzejmie wskazali nam drogę do cywilizacji. A ja już myślałam, że nas tam tymi grabiami przykryją razem z resztkami samochodu, których nie da się sprzedać. Przygoda życia, mówię Wam :)

Tymczasem idę spróbować wyprostować głowę. Może nawet uda mi się wrzucić jakieś pranie czy coś. Chłopcy ruszyli na rowery, słońce pięknie świeci (za zasłoniętymi roletami, bo boli mnie światło), a ja mam ciszę i spokój. Może zatem spróbuję zrobić coś konstruktywnego zanim dopadnie mnie ostatnia fala migreny.



9 komentarzy:

  1. Życzę szybkiego powrotu do pełni sił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ślicznie dziękuję! Trzy dni migreny to już taka tradycja. A ostatnio męczy mnie coraz częściej :(

      Usuń
  2. Zagranica jest o tyle fajna, że niczego tam nie znasz, więc wszystko zdaje się takie "egzotyczne" i przez całe dnie jest co robić. Ja bym np. nie wytrzymała długo nad morzem, bo nie lubię przesiadywać na plażach, pływanie w morzu też nie za bardzo mnie kręci, nie lubię po prostu biernego wypoczynku. Łazić, zwiedzać, nie spać. :)
    Niech ta migrena precz pójdzie, bo bez sensu to jest. Tracić czas, męczyć się...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziennie robimy kilkanaście kilometrów! Nie umiałabym siedzieć przez cały urlop na piasku. Dwie godziny spoko - poczytam książkę, młody się pobawi. A potem trzeba ruszać, bo tyle rzeczy mamy do odkrycia, że szkoda czasu :D

      Usuń
  3. Wiem, co znaczy migrena. Niestety, więc współczuję :) A wakacji aktywnie, turystycznie, krajoznawczo i trochę plażowo nie zamieniłabym na żadne inne. Udanego wypoczynku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę mieć ruch podczas wakacji. I uwielbiam odkrywać nowe miejsca przy tej okazji. Mamy już kilka przygód za sobą i wkrótce ruszamy na kolejne! :)

      Usuń
  4. Mam nadzieję, że wydobrzałaś, bo urlop z migreną to kiepska perspektywa...;o)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © zapisano przy kawie... , Blogger