To będzie wpis zupełnie oderwany od rzeczywistości i zupełnie przypadkowo umiejscowiony.
Wspominaliśmy wczoraj z internetowym funflem najdziwniejsze wydarzenia lat młodzieńczych. Szalonych imprez nie mam zbyt wielu w swoim repertuarze. Tak prawdę mówiąc - nie było ich prawie wcale.
Ale pamiętam czekoladowe piwo w takiej małej, uroczej butelce.
Pamiętam rozmowy przez całą noc.
Opowieści o szamanizmie (bogate w opisy podejrzanych substancji, które student religioznawstwa nierzadko testował na sobie), konwentowe wspomnienia i dyskusje filmowo-literackie.
Króliczka na ścianie.
I najpiękniejszy wschód słońca w Krakowie. Promienie odbite w szybach kamienic. Zapierający dech widok, który podziwiałam siedząc na parapecie kamienicy na Placu Obrońców Getta. Ciszę, puste ulice, magiczny blask, którego światkiem byłam tylko ja. To dziwne uczucie, jakbym była sama na świecie, a ten brzask był tylko dla mnie. Cały pomarańczowy spektakl tylko po to, żebym mogła nacieszyć oczy i zapamiętać na zawsze.
Są takie drobiazgi, których smak, zapach i ciepło zostaje na dnie pamięci.
Myślałam o tym całą nieprzespaną noc.
Zapisałam, żeby pamiętać.
Są takie lata, dni i momenty, za którymi tęsknimy. Nie są całkiem bezpowrotne, ale z pewnością nie będą już im towarzyszyć te same uczucia.
OdpowiedzUsuńKażdy z nas ma takie "okruszki"...;o) Z nich lepi się człowiek...;o)
OdpowiedzUsuńGordyjka...;o)
UsuńCieszę się, że masz tak dobre wspomnienia z moim miastem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, miło Cię znów widzieć :*
Rzeczy materialne tracimy, ludzi niestety też, ale niektóre wspomnienia mogą zostać z nami na zawsze. Ja chcę ich mieć jak najwięcej, dlatego prowadze pamiętnik od dziecka, ale to też rzecz, która może się zniszczyć i nawet słowa nie opiszą niektórych obrazów, nawet zdjęcia nie oddają uczuć z nimi związanymi.
OdpowiedzUsuńAleż to pięknie napisałaś 🤩!!!
OdpowiedzUsuń