Młody Człowiek, po krótkiej przerwie na zarazki, pomaszerował czwarty dzień z rzędu do przedszkola. Szczerze mówiąc, nie
sądziłam, że tyle wytrzyma. Pierwszy katar z kaszlem przyniósł już drugiego
dnia – aż szkoda, że się z nikim nie założyłam, bo dokładnie tyle obstawiałam
od samego początku.
Odkąd rozpoczął karierę przedszkolaka, nie ma dnia, żeby ktoś go nie zagadał pytaniem „no i jak tam w przedszkolu? Jak było?”
Młody
Człowiek dzień rozpoczyna o 6 rano. Każdego poranka zabiera ze sobą do przedszkola misia,
wiernego towarzysza przygód, przyjaciela i lekarstwo na stres. No bo nie ukrywajmy, że
trzylatek, którego nagle zabiera się z domu i odstawia do miejsca, gdzie
wszystko jest nowe, inne, może i fascynujące, ale jednak obce, weźmie to na
klatę bez „ale”. I o ile wcześniej miał do czynienia z innymi ludźmi, z rodziną,
sąsiadami, dzieciakami na placu zabaw, to teraz nagle lata dookoła niego
dwadzieścia rozwrzeszczanych, zapłakanych lub totalnie przerażonych małych
ludzi. Wszyscy coś mówią, niektórzy totalnie po swojemu, każdy ciągnie w swoją
stronę, nieraz w stronę drzwi ewakuacyjnych. Ten chce klocki, ten zabiera
lokomotywę i buczy jak nakręcony udając pociąg, tamten wyrwał komuś kredki, a w
międzyczasie dostał w czoło samochodzikiem. Jeden kaszle, drugi wyje, bo „mamo, gdzie jesteś?”, trzeci stoi i sika w spodnie, bo nie wie, co ze sobą zrobić, a te
łazienki jakieś takie straszne i nie ma tu niebieskiego nocniczka... a w ogóle
dlaczego mnie tu zostawili, gdzie jest mama?!
No sorry,
ale kto normalny by to wytrzymał bez szwanku?
Pierwszy
dzień szkoły stresuje. Pierwszy dzień studiów wzbudza tyle samo ciekawości co
niepokoju. Pierwszy dzień w nowej pracy mimo pozytywnego nastawienia przeraża,
a niby idziemy tam duzi, poważni i odpowiedzialni.
A ten mały,
zasmarkany, zafascynowany nowym trzylatek? Kotłuje się w nim wszystko, od
radości po rozpacz, cała gama przeżyć jednocześnie, z czego połowy nawet nie
potrafi nazwać. No, chyba, że znacie takiego, który powie „mam dość
ambiwalentny stosunek do tego przedszkola mamusiu”. Mój tak nie umie. Ostatnio
powiedział, że zamek był osałamający* i był to wyraz najwyższego zachwytu nad
architekturą.
Na komendę
siadamy, jemy, myjemy rączki. A to co? Chlebek z ogórkiem? To da się jeść?
Gdzie chlebek z ciągnącym serem? I zupa jakaś dziwna, bez gwiazdek, mama takiej
nie robi. Czemu tu nie ma mojego widelca ze słonikiem? A potem jakaś obca pani mnie rozbiera i pakuje w piżamkę z robotami, kładzie niby spać, ale nie czyta
Tupcia Chrupcia. I znów ktoś płacze, ktoś się śmieje, ktoś krzyczy, że Jasiu
Małgosi wsadził palec w ucho. A potem ta pani śpiewała całkiem fajną piosenkę i tańczyliśmy w kółku. No, może nie wszyscy, bo taki chłopczyk zaczął się szarpać i wyrywać, a jedna dziewczynka w kółko i w kółko biegała dookoła sali, więc ta pani za nią w kółko i w kółko wołała "Karolinko, nie biegaj, Karolinko!" Zabawki też są niezłe, zwłaszcza tory i pociągi. I wagonów więcej niż w domu! Ale jednak to mój miś jest najlepszy na świecie. Czas ucieka, godziny lecą, dochodzi piętnasta,
choć wydaje się, że to wieczność. Gdzie ta mama? Zapomniała? Przyjdzie po mnie, czy zostanę tu na zawsze?
- No to jak
było w przedszkolu?
- Fajnie.
Pierwsze dni były świetne, potem dwa dramatyczne. A teraz chodzi z uśmiechem i wraca z milionem wrażeń, szczerząc się od ucha do ucha. Dzielny Młody Człowiek.
*znaczy
oszałamiający, wiadomo przecież
Nam przygoda z przeszkolem zapadła w pamięć jako mega, super, wyjątkowa. Choć początki - zwłaszcza ze starszakiem, nie były łatwe
OdpowiedzUsuńMyślę, że jego wspomnienia również będą takie :)
UsuńCoś wiem na ten temat, bo sam jestem ojcem dziewczynki, która chodzi do żłobka. Najpierw chorowała ciągle po szczepieniach, które osłabiają odporność. A żłobek to tragedia jeśli chodzi o choroby. Jak chodziła tydzień pod rząd, to już był wielki sukces.. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTydzień w przedszkolu to dobry wynik. Pełny tydzień w żłobku to już w ogóle ewenement!
UsuńTrzymam kciuki za same dobre dni☺️
OdpowiedzUsuńdziękujemy! :)
UsuńMoja córka poszła dopiero mając 5lat, dwa dni były super, a potem płącz rozrywający serce :)
OdpowiedzUsuńPrzypomniały mi się pierwsze chwile naszego syna gdy stał się przedszkolakiem... świetnie to opisałaś... tyle emocji u takiego małego człowieczka...
OdpowiedzUsuńPamiętam jakby to było wczoraj a przecież minęło już kilka lat i nim się obejrzę będę kolejny raz przeżywać te chwile z drugim bąkiem ...