Nie mam poczucia nowego startu, nie czuję presji nowego roku, nie rzucam się w wir postanowień i wielkich planów.
Ale czuję wiosnę.
Opada kurz świątecznego szaleństwa - nawet, jeśli w nim nie uczestniczę, temat dość mocno bije mnie po głowie z każdej strony. Wszyscy biegają, hałasują, narzekają i generalnie robi się bałagan w życiu. Niczego nie da się załatwić, wszystko staje na głowie. A potem nastaje cisza.
Cisza. Ooo, to lubię.
Zatem, o co chodzi z tą wiosną?
Zaczynam widzieć szerzej. Przełom roku nie ma dla mnie znaczenia, hucznego Sylwestra nie planuję (w pewnym wieku ludzie wolą się wyspać niż szaleć do rana). Zaczynam wewnętrznie czuć światło i słońce. Choć do marca jeszcze daleko, mój wewnętrzny kompas czy tam inny barometr już się ustawia na ciepełko. W związku z tym zaczyna mi się bardziej chcieć.
Zaczyna mi się chcieć zrobić porządki w szafach, powyrzucać zalegające na strychu klamoty, przejrzeć garderobę, uporządkować dokumenty, które wrzuciliśmy do pudełka pod tytułem "ogarnąć później". Bo wiecie, ja nie robię "świątecznych porządków" - nigdy. Nie wywalam rzeczy z półek, nie przewracam kuchni do góry nogami w grudniu. Nie myję okien, kiedy marzną mi ręce, żeby potem przez dwa tygodnie chorować. Wszystko to robię wiosną - bez przymusu i z większą radością niż kiedykolwiek.
Zaczyna mi się chcieć wrócić do remontu. Wprawdzie pogoda jeszcze nie sprzyja rewolucji w salonie, ale powoli można go opróżniać i szykować pokój pod generalny remont. Zaczynam widzieć wystrój, układ mebli, dodatki. To mnie bardzo cieszy i mobilizuje do działań
Zaczynam też się nastawiać na przeprowadzkę. Bardzo bym chciała wejść do gotowego salonu, żeby została już tylko ta nieszczęsna kuchnia, tolaleta i jeden pokoik. Mam nieśmiałą nadzieję na to, że damy radę to zrobić, ale jak się nie uda - też jakoś sobie poradzimy.
Zatem - jest moc! Idzie wiosna, idą zmiany, idzie nowe! Nawet z tej okazji zapisałam się do fryzjera :p
Tymczasem przed nami jeszcze nasz zimowy wyjazd. Nawet nie patrzę na prognozę pogody - jest mi totalnie obojętna. Będziemy odpoczywać i tylko tyle mnie interesuje :)
Tymczasem składamy sobie z Małym Chłopcem klocki LEGO. Układamy Hogwart. Wizja Młodego Człowieka jest iście magiczna. Z totalnie przypadkowych elementów poskładał Zakazany Las, salon gryfonów i sypialnie, wielką salę, sowiarnię, łazienkę prefektów, gabinet dyrektora, wieżę ślizgonów, a nawet jezioro i zamieszkujące tam trytony!
Abi nauczyła się wołać o załatwianie potrzeb na podwórku - taki mały sukces wychowawczy. Mały Chłopiec natomiast nauczył ją siadać na komendę, z czego jest niesamowicie dumny.
Tymczasem dziadek nauczył Młodego... Systemu binarnego. Na początku nie do końca wiedziałam, na co patrzę. Chyba mój mózg nie chciał przetworzyć informacji o tym, że sześciolatek liczy dwójkowo. Ale liczy. Wspomaga się liczydłem przy większych wartościach... Ale liczy sam. Chyba czas się przyjrzeć temu małemu umysłowi bliżej.
Szczęśliwego Nowego roku.
OdpowiedzUsuńWstawiłam gałązki forsycji do wazonu, będę miała wcześniejszą wiosnę:)
OdpowiedzUsuńUdanego kolejnego roku, spokojnego, bez wstrząsów, radosnego i bogatego w dobre i miłe wrażenia.
Z tym odczuwaniem wiosny, to jakbym czytała siebie :) Ja jeszcze zapach wiosny czuję, jakiś nieuchwytny, wewnętrzny. Wieszałam wczoraj obrusy na balkonie i tego właśnie już doświadczyłam...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam...
Z tego co czytam to czeka Was ciekawy wiosenny okres. A liczenie binarne w wykonaniu Małego Chłopca - mega! Wszystkiego dobrego w Nowym Roku Wam życzę!
OdpowiedzUsuńBrawo Dziadek !! Uwielbiam zakręconych Matematyków...;o) A Tobie pięknej wiosny życzę...;o)
OdpowiedzUsuńSzczęścia w Nowym Roku! :)
OdpowiedzUsuńLego i my uwielbiamy.
Czuć tę pozytywną energię u Was, czuć!!!
OdpowiedzUsuńChylę czoła przed Małym Chłopcem, jako matematyczna alergiczka praktycznie od urodzenia :D
Mi też coraz bardziej ciszy brakuje...i światła... pozdrawiam i zapraszam do mnie flowersblossominthewintertime.blogspot.com
OdpowiedzUsuń